Perspektywa: Sophie Lawrence
Na początku żałowałam, że w ogóle zgodziłam się na tą całą podróż do Berlina. Gdybym wiedziała, iż Zayn również tam się wybiera, zrezygnowałabym. Jednak po pewnym czasie i interwencji Leny, doszłam do wniosku, że nie ma sensu psuć sobie "wycieczki" z powodu tego idioty. W sumie to zastanawiam się nad powodem naszego zachowania. Ach, no tak. To wszystko "moja wina". Ugh, jak ja nienawidzę takich sytuacji. Czego on ode mnie oczekiwał? Że po kilku dniach znajomości będziemy parą? Że wspólnie spędzona, przy okazji - zajebista noc, uczyni nią nas? Widocznie chłopak jest jeszcze niedoświadczony. Poza tym, z kim on w ogóle chodzi? Ja nie rozumiem... jak on może całować laskę, która na twarzy ma tonę pudru i innych kosmetyków? Czy on wie czego dotykają jego słodkie usta? Fuck, o czym ja myślę? Przecież to zwykły gnój, który myśli, że jest najlepszy!
A co z Harrym? Przecież to mój brat... Przyrodni, ale jednak. Może czas na poprawę naszych relacji. Błąd. Może czas na zbudowanie jakichkolwiek relacji. Przeprosiłam na chwilę Willa, który mnie obejmował i udałam się do Styles'a siedzącego z Louis'em na samym końcu. Podeszłam do chłopców i spytałam kędzierzawego czy mógłby poświęcić mi chwilę. Na osobności. Bez wahania się zgodził, jednak było widać zdziwienie malujące się na jego twarzy. Zajęliśmy jedne z wolnych miejsc znajdujących się obok siebie i oboje wpatrywaliśmy się w podłogę. Ta sytuacja była trochę niezręczna.
- Harry... - zaczęłam, jednak nie za bardzo wiedziałam, jak mam odpowiednio dobrać słowa.
Chłopak spoglądał na mnie wyczekująco, ale nic nie mówił.
- Chciałam cię przeprosić. - powiedziałam, a szatyn zrobił ogromne oczy. W sumie co się dziwić. Pewnie też bym tak zareagowała, gdybym dowiedziała się, że moja siostra przyrodnia chce mnie przeprosić, za to, że wcześniej na mnie nawrzucała i powiedziała, iż nie chce mieć ze mną nic do czynienia. - Nie chciałam, aby tak to wyglądało. Po prostu poniosły mnie emocje... W końcu nie codziennie mam możliwość poznania swojego brata przyrodniego, który jest wynikiem rozpadu małżeństwa moich rodziców. Zrozum, byłam w szoku, a ta sytuacja mnie przerosła. Musiałam na kimś odreagować i wypadło na ciebie. Przepraszam... - ostatnie słowa wyszeptałam. Wcale nie tak łatwo było mi wypowiedzieć ten jeden, krótki wyraz. Dziwne, co? Ale taka jestem i nie wiem czy kiedykolwiek się zmienię. Harry nie odpowiedział. Cały czas tępo się we mnie wpatrywał. Zrozumiałam to jako ignorancję mojego wyznania. Pewnie miał mnie w dupie. W końcu kto chciałby odbudować relacje z dziewczyną taką jak ja?
Kiedy podnosiłam się z fotela, aby wrócić na swoje miejsce znajdujące się przy Will'u, poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Odwróciłam głowę i ujrzałam nikogo innego jak Styles'a. Nie powiem, ten gest mnie zdziwił, jednak nie protestowałam. Ten chłopak zdecydowanie nie zasłużył sobie na takie traktowanie, dlatego za wszelką cenę chciałam odbudować naszą "znajomość" i zacząć wszystko od początku. Brzmi banalnie, ale to wcale nie jest takie proste.
- Rozumiem. - wyszeptał w moje włosy i odsunął się ode mnie posyłając mi szeroki uśmiech. - Czyli co? Zaczynamy od nowa, tak? - zapytał nie zmieniając wyrazu twarzy.
- Tak. - powiedziałam również się uśmiechając.
- W takim razie... Cześć, jestem Harry, twój brat przyrodni. - podał mi dłoń, którą uścisnęłam.
- No hej. Mam na imię Sophie i jestem twoją siostrą przyrodnią. - odpowiedziałam, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Wiecie co? Poczułam ogromną ulgę na sercu. Czym było to spowodowane? Nie wiem. Może fakt, iż zyskałam brata, a może to, że mi wybaczył? Nie wiem, na prawdę i nie wnikam. Grunt, że jest dobrze. Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas na temat naszych rodziców, po czym każde z nas wróciło na swoje miejsce.
- O czym rozmawialiście? - zapytał mnie William, gdy tylko znalazłam się obok niego.
- Nie bądź zazdrosny. - posłałam mu chytry uśmieszek. Lubiłam, kiedy zachowywał się w ten sposób. Wówczas wiedziałam, że mu na mnie zależy.
- Jak mam nie być zazdrosny, jak siedziałaś z nim nie wiadomo ile czasu, podczas którego cały czas się śmialiście, gadaliście i przytulaliście?! - uniósł się lekko.
- Will, nawet gdybym chciała, to nie moglibyśmy być razem. - wyjaśniłam.
- A chciałabyś? - zapytał, a mnie zamurowało. Harry to świetny chłopak i gdyby nie to, że jest moim bratem przyrodnim pewnie bym skusiła się na jakiś flircik, jednak nie mogę tego powiedzieć Willie'mu. Przecież jesteśmy parą i nie mam zamiaru tworzyć konfliktów. - No i wszystko jasne. - rzucił i zaczął wstawać, ale zdążyłam go złapać i usadzić z powrotem na miejsce.
- Czy ty sobie ze mnie żartujesz? - zapytałam zbulwersowana jego zachowaniem.
- A wyglądam jak bym żartował? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Harry to mój brat przyrodni idioto. - powiedziałam, jednak chyba trochę za głośno, gdyż nagle w całym samolocie rozległo się głośne "Co?!". Odwróciłam się za siebie i ujrzałam zdezorientowane miny moich znajomych. Chyba czas wyznać im prawdę. Wiedziałam, że kiedyś to nastąpi, jednak nie spodziewałam się, iż tak szybko.
- Ja i Harry jesteśmy rodzeństwem przyrodnim. - wyjaśniłam lekko zażenowana zaistniałą sytuacją. W odpowiedzi znów usłyszałam to głośne, irytujące: co? - No błagam was. - prychnęłam i ponownie zajęłam swoje miejsce.
- Sophie... - szepnął Will, jednak ja go zignorowałam i tępo wpatrywałam się w widok za oknem.
Mogłam za nim dojrzeć piękne, białe, kłębiaste chmury, pod którymi znajdowało się błękitne Morze Północne. - Przepraszam. - powiedział, ale ja nadal nie zwracałam na niego uwagi. Lubiłam, gdy był zazdrosny, ale nie w takim stopniu. Jak on w ogóle miał czelność zadać mi takie pytanie? Jesteśmy w końcu parą, prawda? To chyba do czegoś zobowiązuje. Powinien wiedzieć, iż skoro jesteśmy razem, to nie zwracam uwagi na innych chłopaków. Skupiam się tylko na nim.
Kiedy William próbował kontynuować tą rozmowę, nie wytrzymałam i przesiadłam się na drugą stronę samolotu. Zajęłam pojedyncze miejsce, założyłam swoje beats'y na uszy i puściłam muzykę na max'a. Puściłam pierwszą lepszą piosenkę i zamknęłam oczy całkowicie się na niej skupiając. Padło na Birdy - Without a word.
Hey you can tell the world/Możesz powiedzieć światu,
That you're leaving./Że odchodzisz.
And you can pack your bags/I możesz spakować swoje rzeczy
And spread your wings./I rozwinąć skrzydła.
And you can tell them all/I możesz powiedzieć im wszystkim
That it's over./Że to koniec
But while you'll wave goodbye/Ale gdy będziesz machać im na pożegnanie
I'll be getting closer./Będę bliżej ciebie.
That you're leaving./Że odchodzisz.
And you can pack your bags/I możesz spakować swoje rzeczy
And spread your wings./I rozwinąć skrzydła.
And you can tell them all/I możesz powiedzieć im wszystkim
That it's over./Że to koniec
But while you'll wave goodbye/Ale gdy będziesz machać im na pożegnanie
I'll be getting closer./Będę bliżej ciebie.
Miałam dziwne wrażenie, że ten utwór w pewnym stopniu dotyczy mojej osoby. Słuchając go przypomniały mi się te wszystkie chwile spędzone w towarzystwie Zayn'a. To było dziwne, tym bardziej, że nie było ich wiele. Skoro już jesteśmy w temacie Malika. Właśnie siedzi na fotelu obok mojego i mnie obserwuje. Nie powiem, aby mi to nie przeszkadzało. Irytujący chłopak. Spojrzałam na niego wyczekująco, jednak ten nic nie powiedział, tylko szelmowsko się uśmiechnął i odszedł. Zostawił mnie osłupiałą i zdezorientowaną. Co to miało znaczyć? Nie wiem, ale się dowiem. Już wkrótce.
_______________________________________________________
Cześć!
To ja 1DsLover_x3.
Powiem szczerze, że na początku pisanie tego rozdziału nie należało do najprostszych.
Nie, nie chodziło tu o rozwinięcie tematu wyjazdu, ale po prostu brak weny robi swoje.
Jednak potem poszło jak z płatka.
Rozdział nie jest najdłuższy, ale obiecuję, że w kolejnym mojego autorstwa bardziej się przyłożę, jeśli chodzi o rozwój wydarzeń i długość rozdziału.
Pomimo tego, mam małą nadzieję, że ten również wam się spodobał i zechcecie go komentować.
To chyba na tyle. Papatki :*