poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 12

Tytuł: "Byłam szczęśliwa?  Niewykluczone."
Perspektywa: Lena Moore 
Muzyka: http://www.youtube.com/watch?v=Y_n-0yJpHJ4

Rano obudziłam się wcześniej niż zazwyczaj. Promienie słońca wpadały do mojego pokoju, rażąc mnie w oczy. Pierwszy raz od dłuższego czasu budziłam się w swoim łóżku, a nie w ponurej szpitalnej sali. Nie miałam już tego cholernego gipsu na nodze i czułam się naprawdę świetnie. Podczas tego całego pobytu w szpitalu, z Harry'm gadałam tylko kilka razy. Chłopcy byli teraz zajęci nagraniami, wywiadami i nie wiadomo czym jeszcze. Postanowiłam wstać i przebrać się w coś, w czym mogłabym pokazać się ludziom. Kiedy wyglądałam w miarę przyzwoicie wyszłam ze swojego królestwa i udałam się do kuchni w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Ze względu na to, że mój talent kucharski  pozostawia 
wiele do życzenia, wzięłam po prostu jabłko, zrobiłam sobie kawę i zajęłam miejsce przy stole. Usłyszałam czyjąś rozmowę i kroki.Ciekawa obróciłam się i spostrzegłam, że do pomieszczenia  którym aktualnie się znajdowałam weszła Sophie i jakiś nieznany mi dotąd chłopak.
- Lena, poznaj mojego chłopaka. - powiedziała uśmiechnięta dziewczyna, a ja wstałam żeby przywitać się z nim. - Will to jest Lena, Lena, Will. - przedstawiła nas sobie, a ja podałam mu rękę. Uścisnął ją i uśmiechnął się. Muszę przyznać, że chłopak wydaję się być bardzo sympatyczny.

 - My będziemy już się zbierać - oznajmili po krótkiej rozmowie. Pożegnałam się z nimi i udałam do salonu. Wzięłam komórkę i zobaczyłam jedną nieodebraną wiadomość. 

"Mam nadzieję, że masz dziś czas. Spotkamy się?- Harry."
 
Odpisałam, że może wpaść do mnie kiedy chce i usiadłam na kanapie. Usłyszałam jak ktoś dobija się do drzwi. Podeszłam trochę bliżej, aby spojrzeć kto to. Okazało się, że to Jack.
- Otwieraj, wiem że tam jesteś! - No tak. Pewnie nie był zbyt zadowolony z tego, że postanowiłam zerwać z nim kontakt. Obiecałam coś Harry'emu i na pewno nie ulegnę. Jeśli chcę coś zmienić muszę skończyć z ćpaniem. Takie życie nie jest dla mnie. Szkoda, że dopiero teraz to zrozumiałam. Stop. Chwila. Przecież drzwi wcale nie są zamknięte. Zanim zdążyłam zareagować chłopak był już w środku i coraz bardziej zbliżał się do mnie.
- Czego chcesz? - zapytałam oschle, udając obojętną, lecz tak naprawdę zżerał mnie strach. Modliłam się żeby Harry przyszedł jak najszybciej. Albo chociaż Daniel. Normalnie wprasza się bez zapowiedzi, ale jak go potrzebuję to łazi nie wiadomo gdzie?!
Chłopak szedł w moją stronę, a ja automatycznie cofałam się.
- Jak to czego chcę? Nagle stałaś się taka grzeczna? - powiedział z kpiną w głosie.
- Nie twój interes! Wyjdź stąd! - krzyknęłam jeszcze bardziej zdenerwowana. Nagle poczułam jak plecami dotykam czegoś zimnego. No tak. Ściana.
- Myślisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz?! Wiem, że  mnie potrzebujesz! 

- Nic nie wiesz! Jesteś zwykłym ćpunem! Nie jestem taka jak ty i nigdy nie będę! Nie chcę cię więcej widzieć!
- Tak rozmawiać nie będziemy! - wykrzyczał stojąc niebezpiecznie blisko. Uderzył mnie. Nie powiem, zabolało. Upadłam na ziemię. 
On uklęknął nade mną, wiedziałam, że to jeszcze nie koniec. Po moim policzku spłynęła łza. Bezsilności? Być może. Czekałam na to co za chwilę się wydarzy. Jack chwycił mnie i obrócił w swoją stronę. Nagle po całym mieszkaniu rozległ się donośny dzwonek do drzwi. Odetchnęłam z ulgą i już chciałam krzyczeć o pomoc, kiedy chłopak wstał pośpiesznie i dodał na odchodne - To jeszcze nie koniec! Zobaczysz!-
Wyszedł. Tak po prostu wyszedł. Usłyszałam jak otwiera drzwi i wychodzi. Chwilę później ktoś wszedł do mojego mieszkania. Usłyszałam swoje imię i kogoś podchodzącego do mnie. Twarz miałam ukrytą w dłoniach. Spojrzałam na mojego wybawcę, którym okazał się Harry.
- Dziękuję - pomógł mi podnieść się z ziemi. Wtuliłam się w niego.  Czułam przyjemny dreszcz na moim ciele, ciepło bijące od chłopaka. Trwaliśmy tak krótką chwilę, aż w końcu oderwaliśmy się od siebie. 
- Powiesz mi co się stało i...- przerwałam mu, zanim zdążył zasypać mnie pytaniami.
- Załatwiałam pewne sprawy. Chcę zacząć wszystko od nowa. Obiecałam ci coś i tego będę się trzymać. - chłopaka chyba zadowoliła taka odpowiedź, bo więcej nic nie mówił. Po chwili niezręcznej dla mnie ciszy postanowiłam ją przerwać. - Wiesz co Harry? - chłopak przeniósł swój wzrok na mnie. - Nie rozumiem jednego. Dlaczego wciąż mi pomagasz? Dlaczego jak inni nie masz mnie gdzieś?- nie słysząc odpowiedzi z jego strony, kontynuowałam - Odpowiedz.
Dlaczego po prostu nie przejdziesz obok mnie obojętnie, co? 
- Bo mi na tobie zależy! Kocham Cię, rozumiesz? Tylko przy tobie czuję się inaczej, wyjątkowo. Już dawno chciałem ci to powiedzieć, ale nie miałem odwagi. - powiedział, a ja stałam, niedowieżając w to co właśnie usłyszałam. Pod wpływem emocji pocałowałam go. Sama nie wiem dlaczego to zrobiłam, lecz czułam, że ten pocałunek był naprawdę wyjątkowy. Czułam się przy nim bezpiecznie. Byłam szczęśliwa?  Niewykluczone.
- Harry, ja... eh, przepraszam. Muszę to wszystko przemyśleć. - przerwałam pocałunek. To wszystko działo się trochę za szybko. Zdecydowanie za dużo wydarzeń jak na jeden dzień.
- Powinienem już iść. - powiedział i nie dając mi szansy odpowiedzi, wyszedł. 
_________________________________________

Wiem, że dodaję trochę późno, ale nie miałam ani weny, ani czasu :|
Moim zdaniem rozdział mi nie wyszedł.
W każdym razie wyrażajcie swoją opinie w komentarzach! (:

piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 11

Tytuł: "Będziesz tego żałować!"
Perspektywa: Sophie Lawrence
Muzyka: pojawi się w dalszej części rozdziału ;)

Rano obudziły mnie jakieś hałasy dochodzące prawdopodobnie z kuchni. Niewyspana i obolała podniosłam się z łóżka i udałam do łazienki, aby się ogarnąć. Stanęłam przed lustrem i przyglądałam się dziewczynie o bladej cerze i brązowych oczach, pod którymi miała lekkie sińce. Mój dzisiejszy wygląd był spowodowany wczorajszymi wydarzeniami. Nie mogłam wyrzucić ze swojej głowy Emily. Lecz tu nie chodzi o to, że coś do niej czuję, bo tak wcale nie jest. Jestem hetero, zdecydowanie. Nie mogłam o niej zapomnieć, ponieważ bałam się propozycji jaką miała mi dzisiaj złożyć. Bałam się, że znów zacznie mnie wykorzystywać i szantażować tak, jak zrobiła to wczoraj. Byłam przerażona, ale musiałam stawić temu czoło. Chciałam pokazać tej zdzirze, że jestem silna. Ale czy tak jest na prawdę? Kiedyś może i taka byłam, ale teraz coś we mnie pękło. Jeszcze nie wiem co takiego, ale wiem, że muszę się dowiedzieć.
Nałożyłam na twarz fluid matujący i trochę pudru, aby choć trochę zakryć worki pod oczami. Następnie rzęsy przeciągnęłam tuszem i podkręciłam delikatnie zalotką, a usta pomalowałam błyszczykiem o smaku truskawkowym, który uwielbiałam.
Po odbyciu porannej toalety, udałam się z powrotem do sypialni, aby przebrać się w coś, w czym mogłabym pokazać się ludziom. Padło na brązową bluzkę z nadrukiem, czarną spódniczkę mini i botki tego samego koloru. Aby uzupełnić strój założyłam czarny kapelusik i kilka bransoletek.
Po przygotowaniu się na spotkanie z innymi mieszkańcami tego miasta, opuściłam swój pokój i poszłam do kuchni, aby sprawdzić co się tam wcześniej wydarzyło.
Kiedy przekroczyłam próg kuchni, zobaczyłam leżącą na podłodze Lenę, która trzyma się mocno za krwawiącą nogę. Podeszłam bliżej, po czym zauważyłam, że dziewczyna ma złamanie otwarte piszczela. Natychmiastowo zadzwoniłam po karetkę pogotowia, która zjawiła się na miejscu po około 10 minutach. W międzyczasie zapytałam Lenę, jak to się stało. W odpowiedzi usłyszałam jedynie, że spadła z parapetu, na którym stanęła, aby powiesić firankę w oknie. Nie rozumiem jak mogła być tak niezdarna. Poza tym, kto normalny wchodzi na parapet, aby wieszać firanki? Nie lepiej po prostu podstawić sobie krzesło albo poprosić kolegę, który mieszka na tym samym piętrze apartamentowca? Lecz to nie było w tej chwili najważniejsze. Najistotniejszą rzeczą było zdrowie blondynki. Razem z dziewczyną i lekarzami pojechałam do szpitala. Lena nie mogła być teraz sama. Ze względu na to, że lubię oglądać serial "Chirurdzy" i może to dziwnie zabrzmi, mam mniej więcej obeznanie w różnego typu urazach i chorobach, wiedziałam, że dziewczyna będzie musiała przejść zabieg, podczas którego złożą złamaną kość w całość.
Nie powiem, że blondynka nie była przejęta. Bała się jak cholera! Aby dodać jej otuchy, chwyciłam jej dłoń i powtarzałam, że wszystko będzie w porządku, bo to tylko złamanie. Najwyraźniej moje słowa nie podniosły zbytnio dziewczyny na duchu, gdyż mruknęła tylko ciche i sarkastyczne: "Jasne". Z resztą, co się dziwić. Przecież: "wszystko będzie w porządku" to każdemu znane pocieszenie, którego używa się zawsze i wszędzie. Szczerze mówiąc mogłam się bardziej wysilić i powiedzieć coś, co faktycznie mogłoby podnieść dziewczynę na duchu. Niestety w tym momencie mój mózg nie pracował najwydajniej, więc efekty można było zauważyć właśnie podczas mojej akcji: "Pociesz Lenę!".
W końcu lekarze zabrali pannę Moore na salę operacyjną, na której rozpoczął się zabieg. Nerwowo, cały czas spoglądałam na zegarek, którego wskazówki niemiłosiernie długo się przesuwały i wybijały kolejne minuty. Przynajmniej takie miałam wrażenie. Ogólnie doszłam do wniosku, że im częściej patrzę na zegarek, tym wolniej płynie czas. Aczkolwiek wiem, że to tylko złudzenie, bo czas płynie zawsze w tym samym tempie.
Wkrótce drzwi od sali, na której przeprowadzany był zabieg, otworzyły się, a w nich stanął lekarz. Kiedy tylko go zauważyłam, od razu podbiegłam do mężczyzny i zadawałam setki pytań na minutę, typu: "Co z nią?", "Jak się czuje?" itp.
- A kim pani w ogóle jest? - zapytał mnie chirurg dziwnie mi się przyglądając.
- Jej przyjaciółką. - palnęłam bez namysłu. Tylko w ten sposób mogłam się dowiedzieć, co z moją współlokatorką.
- W takim razie, stan dziewczyny jest stabilny, ale będzie musiała zostać na obserwacji przez kilka dni. Podejrzewamy, że dziewczyna spożywała narkotyki i to całkiem niedawno, więc musimy przeprowadzić szczegółowe badania. - odpowiedział i odszedł w przeciwnym kierunku.
W mojej głowie kłębiły się tysiące myśli na ten temat. Nie mogłam uwierzyć w to, że moja kulturalna i spokojna koleżanka ćpała i nadal prawdopodobnie ma zamiar to robić, bo wbrew pozorom, wcale nie jest łatwo rzucić ten nałóg. Już ja coś o tym wiem.
Nagle z sali operacyjnej pielęgniarka wyprowadziła wózek inwalidzki, na którym siedziała Lena. Podążyłam za pracownicą szpitala i trafiłam do sali nr 35, gdzie zostało przygotowane miejsce dla blondynki.
W pomieszczeniu znajdowały się cztery łóżka. Dwa z nich były zajęte przez dziewczyny w naszym wieku, tak sądzę. Po chwili do sali wszedł o kulach blondyn, do którego prawdopodobnie należało trzecie łóżko.
Chwilę posiedziałam przy Lenie, która jeszcze nie wybudziła się po narkozie, jednak gdy zorientowałam się, że jest godzina 1:40 pm, szybko opuściłam szpital i pobiegłam do Hyde Park'u, gdzie miałam spotkać się z Emily Zdzirą Blunt. Na miejscu pojawiłam się punktualnie, jednak znalezienie dziewczyny chwilę mi zajęło.
W końcu mi się udało. Nie powiem, że byłam zadowolona z podjęcia przeze mnie decyzji o przyjściu tutaj, ale zwyciężył strach.
- A więc przyszłaś. - powiedziała zadowolona Blunt.
- A miałam inne wyjście? - zapytałam sarkastycznie, na co tylko pokręciła głową.
- Wiedziałam, że jesteś mądrą dziewczynką, ale nie wiedziałam, że aż tak słabą. - uśmiechnęła się sztucznie.
- Tylko to chciałaś mi powiedzieć? Jeśli tak, to żegnam. - warknęłam i chciałam odejść, jednak zatrzymała mnie chwytając mocno mój nadgarstek. - Czego znowu? - syknęłam.
- Tak się do mnie zwracasz? Oj nie ładnie. - prychnęła.
- Słuchaj, ja na prawdę nie mam ochoty na twoje gierki, więc albo mi powiesz o co ci chodzi, albo zostaw mnie w spokoju. - powiedziałam.
- Chcę, żebyś do mnie wróciła. - rzekła stanowczo, a mnie zamurowało.
- Słucham? - wydukałam. - Wróciła? Przecież my nigdy nie byłyśmy razem.
- Boże, jaka ty jesteś głupia! Serio myślisz, że chciałabym się związać z kimś takim jak ty? Proszę cię... Chcę, żebyś wróciła do mojej drużyny. Do Chuck'a, Martin'a, Grace... - przerwałam jej.
- Nie licz na to. Nie pomogę wam. Wszyscy dobrze wiemy, ze to dzięki mnie dorobiliście się tyle kasy. Pomogłam wam i to ci powinno wystarczyć. Nie licz na więcej. - powiedziałam stanowczo. Nie chciałam po raz kolejny bawić się w dealerkę. Ani z nimi, ani z nikim innym. Nigdy.
- Ale ja się ciebie nie pytałam o zdanie. - odpowiedziała bezczelnie. - Masz do nas wrócić i nam pomóc, bo w przeciwnym razie trafisz do pudła. - zagroziła.
- Złotko... - zaczęłam zbliżając się do niej. - Myślisz, ze ja nie mam na ciebie haka? Uważasz, że tylko ty masz dowody na to, że handlowałam? Sądzisz, że byłam na tyle głupia, aby nie uwiecznić na zdjęciach twoich wybryków? Skarbie, ty nawet nie wiesz jakie ja mam obeznanie w tym fachu. Więc jeżeli chcesz mnie wydać policji, to zrób to, ale ja zrobię dokładnie to samo z tobą. Nie wyjdziesz z kicia do końca swoich dni. - gdy wypowiadałam te słowa, z każdą chwilą nabierałam coraz większej pewności siebie. Czułam jak od Emily emanuje strach. Strach i przerażenie. Pierwszy raz dostrzegłam w jej oczach coś, co nie było pewnością siebie. Wiedziała, że teraz ze mną nie wygra.
H&M Denim Shirt- Będziesz tego żałować! - syknęła, po czym popchnęła mnie, co spowodowało, że upadłam na trawę. Jeszcze przez chwilę obserwowałam szybko oddalającą się postać, kiedy nagle usłyszałam znajomy mi głos.
 Muzyka: <klik>
- Sophie? Dlaczego siedzisz na ziemi? Wstawaj, bo mi się jeszcze rozchorujesz. - powiedział William i pomógł mi się podnieść. Zaczęłam otrzepywać się z ziemi. Podczas wykonywania tej czynności, chłopak nie spuszczał ze mnie wzroku, co mi się nawet podobało. Kiedy doprowadziłam swój wygląd do pierwotnego stanu, spojrzałam na szatyna i wzajemnie się obserwowaliśmy.
- Dlaczego się tak na mnie patrzysz? - zapytałam posyłając mu ciepły uśmiech.
- Bo mam oczy. - odpowiedział szczerząc się przy tym, na co tylko przewróciłam teatralnie mymi gałkami ocznymi. - Co powiesz na mały spacerek? - zaproponował z nadzieją w głosie. Nie był pewien mojej odpowiedzi. Bał się, że mu odmówię, jednak nie miałam zamiaru, więc się zgodziłam.
http://londonerfromafar.files.wordpress.com/2011/09/parliament-hill.jpgNie wiem jak to się stało, ale doszliśmy do Hampstead Heath, gdzie skierowaliśmy się na Parliament Hill i siedliśmy na jednej z ławeczek podziwiając panoramę Londynu. Spędziliśmy tam około trzech godzin, rozmawiając i śmiejąc się z różnych wspomnień.
Nagle chłopak niepewnie chwycił moją dłoń. Spojrzałam na niego, po czym od razu puścił moją rękę. Znów chciałam poczuć jego ciepło, więc, aby dodać mu pewności siebie, uczyniłam to samo, co on przed chwilą - złapałam jego dłoń i uśmiechnęłam się do niego. Poskutkowało.
Will przysunął się bliżej mnie, jednak nadal nie był całkowicie przekonany, czy go nie odrzucę.
- William'ie Smith, zachowujesz się jak jakiś pieprzony nastolatek. Nie możesz po prostu zwyczajnie mnie przytulić, tylko jakieś podchody robisz? - skarciłam jego zachowanie ledwo powstrzymując się od śmiechu. Starałam się jak mogłam, aby ton mojego głosu zabrzmiał poważnie. Po moich słowach, szatyn natychmiastowo mnie objął, a następnie pocałował. No tego to się nie spodziewałam! No dobra... może i się spodziewałam, ale nie w tej chwili. Jednak nie miałam zamiaru przerywać pocałunku. Zamiast tego, odwzajemniłam go. Tak bardzo brakowało mi jego słodkich delikatnych ust, jego ciepła, obecności, jego całego...
- Sophie, mam dla ciebie bardzo ważne pytanie... - powiedział stanowczo, gdy tylko się od siebie oderwaliśmy.
- Słucham cię William'ie. - odparłam równie poważnie.
- Czy zechciałabyś mi dać drugą szansę? - zadał pytanie, którego tak bardzo bał się wypowiedzieć. Ze względu na to, że jestem troszkę wredna, postanowiłam się z nim podroczyć, pomimo tego, że byłam pewna swojej odpowiedzi.
- A co ja z tego będę miała?
- Może nie jestem super bogaty, nie jeżdżę Lamborghini, ale wiem, że kocham cię nad życie. Będę spędzać z tobą każdą wolną chwilę, będę cię wspierać, pomagać, pocieszać. Zawszę będę przy tobie i zawsze będę cię kochać. Bez względu na wszystko. - odpowiedział.
- Hmm, po pierwsze, nigdy nie używaj zwrotu zawsze. Ostatnio go użyłeś i stwierdzam, ze krótkie jest to twoje "always". Po drugie, nie szczególnie mnie przekonałeś. - w tym momencie chłopak zachłannie wpił się w moje usta, delikatnie przy tym pieszcząc językiem moje podniebienie.
- No dobra. Niech ci będzie. - powiedziałam z udawaną łaską w głosie.
- Czyli że co? - zapytał szelmowsko się uśmiechając.
- Dam ci tę drugą szansę. Ale ostatni raz, pamiętaj. Nigdy więcej. - ostrzegłam, a Will złożył na mych ustach subtelny pocałunek.
______________________________________________

No siemaa!
Przepraszam, ze nie napisałam tego rozdziału wcześniej, ale nie miałam czasu.
Cały tydzień miałam zawalony sprawdzianami i kartkówkami,
a potem tata zabronił mi siadać do komputera w tygodniu -.-
Jednak w końcu znalazłam chwilkę, aby nadrobić zaległości.
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i czekam na komentarze :)

piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział 10

Tytuł: "Może być?"
Perspektywa: Lena Moore
Muzyka: http://www.youtube.com/watch?v=gMScF4nhiQU

Następnego dnia obudziłam się wyjątkowo późno. Za oknem pogoda była okropna, bardziej przypominała jesień niż lato. Krople deszczu uderzały o parapet, wprawiając mnie w jeszcze gorszy nastrój. Nie chcąc marnować reszty dnia, wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Po drodze złapałam jakiś sweter i bordowe rurki. Ubrałam się i 'odbyłam' poranną toaletę, zrobiłam delikatny makijaż i ubrałam w wybrane ciuchy. Akurat kiedy wychodziłam, usłyszałam dzwonek do drzwi. Sądziłam że Sophie otworzy, więc zajęłam się czymś, co już wcześniej miałam w planach - ogarnianiem mojego pokoju. Po chwili znów ktoś dobijał się do drzwi. Doszłam do wniosku, że Sophie nie ma w domu. Powolnym krokiem udałam się zobaczyć kto jest tak niecierpliwy. W drzwiach ujrzałam Harry'ego. Zdziwiłam się trochę jego widokiem. 
- Mogę wejść? - zapytał po chwili niezręcznej ciszy. Nie odpowiedziałam nic, przesunęłam się jedynie, robiąc mu miejsce. Bez zastanowienia wszedł do środka. Udałam się za nim i już po chwili obydwoje staliśmy w salonie.
- Więc... - zaczęłam trochę niepewnie. Szczerze mówiąc to było mi trochę głupio z powodu ostatnich wydarzeń jakich chłopak był świadkiem. Zauważyłam że Harry patrzy na mnie wyczekująco. Czułam, że ta rozmowa nie będzie należała do łatwych. Wbrew pozorom zdążyłam już trochę przywiązać się do niego. Nie byłam pewna czy wyjdzie mi to na dobre. 'Wszelkie przywiązanie jest koniec końców źródłem bólu...' - Może usiądziemy? - tym razem to on bez słowa wykonał 
moje polecenie. Zajęłam miejsce obok niego.
- Posłuchaj - moje oczy powędrowały w jego stronę. - wiem, że może nie znamy się jeszcze szczególnie długo, ale zdążyliśmy trochę się poznać i  zależy mi na tobie. Nie chcę... Nie pozwolę na to, żebyś niszczyła sobie życie. Nie mogę patrzeć jak bliska mi osoba spada na dno. Pomogę ci. Wyjdziesz z tych wszystkich kłopotów, w które się wpakowałaś... - patrzył na mnie wzrokiem pełnym nadziei, ale też niepewności.
- Harry, ja naprawdę nie wiem co mam ci powiedzieć...
- Pozwól po prostu sobie pomóc. 
- Ja... Dobrze... - nie byłam w stanie wydusić z siebie niczego innego. Po moim policzku spływały łzy. Sama nie wiem dlaczego. Kiedyś obiecałam sobie, że nie będę płakać, że nie pozwolę nikomu zbliżyć się do mnie, bo prędzej czy później zrani mnie. A teraz? Siedzę tutaj, w kompletnej rozsypce i przytulam kogoś, kogo mogę nazwać przyjacielem. Bo mogę, prawda?
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć - spojrzał na mnie i uniósł lekko moją głowę, tak abym i ja spojrzała w jego oczy. Miał cudowne zielone oczy...
- Dziękuję. - odpowiedziałam, starając się powstrzymać łzy. Przecież nie miałam teraz powodów do płaczu - przeciwnie - miałam kogoś bliskiego przy sobie.
- To co chcesz dzisiaj robić? - zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Hmm... Nie wiem. W taką pogodę, najchętniej nic. - odparłam po chwili namysłu.
- To może seans filmowy tak na poprawę humoru?
- Może być. Potrzebujemy tylko mnóstwo jedzenia i kilka dobrych filmów. - muszę przyznać, że nastrój zdecydowanie mi się poprawił. - Więc może ja skocze to sklepu naprzeciwko a ty wybierzesz filmy? - zapytałam.
- Okej. - przytaknął.
- Tam leżą - wskazałam na szafkę, w której znajdowały się różnego rodzaju płyty. - To ja zaraz wracam! - powiedziałam i opuściłam salon. Na nogi wciągnęłam szybko trampki i byłam gotowa. Szybko udałam się do sklepu i kupiłam dużo słodyczy i czekoladowe lody. Na szczęście nie było kolejki więc po chwili znów stałam w windzie. Kiedy zatrzymała się na moim piętrze, wyszłam i wróciłam z powrotem do Harry'ego.
- Już jestem! - krzyknęłam na progu. Zdjęłam buty i zakupami i poszłam do salonu. Rzuciłam na kanapę i usiadłam obok.
- Może być? - zapytał podając mi jakieś dwie płyty. Spojrzałam na tytuły. Pierwsza była jakaś komedia, drugi jakiś horror.
- Spoko. Najpierw komedie. - odpowiedziałam. Harry włączył film i usiadł obok mnie. Przez cały film wygłupialiśmy się i gadaliśmy o różnych bzdurach. Potem nadszedł czas na horror. Poszłam tylko po koc, bo zrobiło się chłodno i przykryłam nas oboje. Nie należę do osób, które boją się tego typu filmów więc miałam niezły ubaw z Harry'ego który cały czas zakrywał oczy. Po skończonym filmie uporządkowaliśmy salon. Spojrzałam na zegarek - było już po 11. Zrobiłam się śpiąca.
- Widzę, że chcesz już iść spać? Ja jutro mam wywiad więc lepiej będę się już zbierał.
- Dobrze. Jeszcze raz bardzo ci dziękuję za wszystko.
- Nie ma za co, naprawdę. Mam nadzieję, że uda nam się jutro spotkać. - mówił ubierając buty i bluzę.
- No to do zobaczenia - powiedziałam i przytuliłam go na pożegnanie.
- Pa - odpowiedział i wyszedł. Zamknęłam drzwi i poszłam prosto do swojego pokoju. Przebrałam się szybko w coś do spania i położyłam się. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie widziałam Sophie przez cały dzień. No ale w końcu to jej sprawa. Byłam bardzo zmęczona więc prawie od razu zasnęłam...
_________________________________________

No więc na początek bardzo przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale wystawianie ocen i poprawki...
W każdym razie mam nadzieję, że wam się podoba! :)