piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 11

Tytuł: "Będziesz tego żałować!"
Perspektywa: Sophie Lawrence
Muzyka: pojawi się w dalszej części rozdziału ;)

Rano obudziły mnie jakieś hałasy dochodzące prawdopodobnie z kuchni. Niewyspana i obolała podniosłam się z łóżka i udałam do łazienki, aby się ogarnąć. Stanęłam przed lustrem i przyglądałam się dziewczynie o bladej cerze i brązowych oczach, pod którymi miała lekkie sińce. Mój dzisiejszy wygląd był spowodowany wczorajszymi wydarzeniami. Nie mogłam wyrzucić ze swojej głowy Emily. Lecz tu nie chodzi o to, że coś do niej czuję, bo tak wcale nie jest. Jestem hetero, zdecydowanie. Nie mogłam o niej zapomnieć, ponieważ bałam się propozycji jaką miała mi dzisiaj złożyć. Bałam się, że znów zacznie mnie wykorzystywać i szantażować tak, jak zrobiła to wczoraj. Byłam przerażona, ale musiałam stawić temu czoło. Chciałam pokazać tej zdzirze, że jestem silna. Ale czy tak jest na prawdę? Kiedyś może i taka byłam, ale teraz coś we mnie pękło. Jeszcze nie wiem co takiego, ale wiem, że muszę się dowiedzieć.
Nałożyłam na twarz fluid matujący i trochę pudru, aby choć trochę zakryć worki pod oczami. Następnie rzęsy przeciągnęłam tuszem i podkręciłam delikatnie zalotką, a usta pomalowałam błyszczykiem o smaku truskawkowym, który uwielbiałam.
Po odbyciu porannej toalety, udałam się z powrotem do sypialni, aby przebrać się w coś, w czym mogłabym pokazać się ludziom. Padło na brązową bluzkę z nadrukiem, czarną spódniczkę mini i botki tego samego koloru. Aby uzupełnić strój założyłam czarny kapelusik i kilka bransoletek.
Po przygotowaniu się na spotkanie z innymi mieszkańcami tego miasta, opuściłam swój pokój i poszłam do kuchni, aby sprawdzić co się tam wcześniej wydarzyło.
Kiedy przekroczyłam próg kuchni, zobaczyłam leżącą na podłodze Lenę, która trzyma się mocno za krwawiącą nogę. Podeszłam bliżej, po czym zauważyłam, że dziewczyna ma złamanie otwarte piszczela. Natychmiastowo zadzwoniłam po karetkę pogotowia, która zjawiła się na miejscu po około 10 minutach. W międzyczasie zapytałam Lenę, jak to się stało. W odpowiedzi usłyszałam jedynie, że spadła z parapetu, na którym stanęła, aby powiesić firankę w oknie. Nie rozumiem jak mogła być tak niezdarna. Poza tym, kto normalny wchodzi na parapet, aby wieszać firanki? Nie lepiej po prostu podstawić sobie krzesło albo poprosić kolegę, który mieszka na tym samym piętrze apartamentowca? Lecz to nie było w tej chwili najważniejsze. Najistotniejszą rzeczą było zdrowie blondynki. Razem z dziewczyną i lekarzami pojechałam do szpitala. Lena nie mogła być teraz sama. Ze względu na to, że lubię oglądać serial "Chirurdzy" i może to dziwnie zabrzmi, mam mniej więcej obeznanie w różnego typu urazach i chorobach, wiedziałam, że dziewczyna będzie musiała przejść zabieg, podczas którego złożą złamaną kość w całość.
Nie powiem, że blondynka nie była przejęta. Bała się jak cholera! Aby dodać jej otuchy, chwyciłam jej dłoń i powtarzałam, że wszystko będzie w porządku, bo to tylko złamanie. Najwyraźniej moje słowa nie podniosły zbytnio dziewczyny na duchu, gdyż mruknęła tylko ciche i sarkastyczne: "Jasne". Z resztą, co się dziwić. Przecież: "wszystko będzie w porządku" to każdemu znane pocieszenie, którego używa się zawsze i wszędzie. Szczerze mówiąc mogłam się bardziej wysilić i powiedzieć coś, co faktycznie mogłoby podnieść dziewczynę na duchu. Niestety w tym momencie mój mózg nie pracował najwydajniej, więc efekty można było zauważyć właśnie podczas mojej akcji: "Pociesz Lenę!".
W końcu lekarze zabrali pannę Moore na salę operacyjną, na której rozpoczął się zabieg. Nerwowo, cały czas spoglądałam na zegarek, którego wskazówki niemiłosiernie długo się przesuwały i wybijały kolejne minuty. Przynajmniej takie miałam wrażenie. Ogólnie doszłam do wniosku, że im częściej patrzę na zegarek, tym wolniej płynie czas. Aczkolwiek wiem, że to tylko złudzenie, bo czas płynie zawsze w tym samym tempie.
Wkrótce drzwi od sali, na której przeprowadzany był zabieg, otworzyły się, a w nich stanął lekarz. Kiedy tylko go zauważyłam, od razu podbiegłam do mężczyzny i zadawałam setki pytań na minutę, typu: "Co z nią?", "Jak się czuje?" itp.
- A kim pani w ogóle jest? - zapytał mnie chirurg dziwnie mi się przyglądając.
- Jej przyjaciółką. - palnęłam bez namysłu. Tylko w ten sposób mogłam się dowiedzieć, co z moją współlokatorką.
- W takim razie, stan dziewczyny jest stabilny, ale będzie musiała zostać na obserwacji przez kilka dni. Podejrzewamy, że dziewczyna spożywała narkotyki i to całkiem niedawno, więc musimy przeprowadzić szczegółowe badania. - odpowiedział i odszedł w przeciwnym kierunku.
W mojej głowie kłębiły się tysiące myśli na ten temat. Nie mogłam uwierzyć w to, że moja kulturalna i spokojna koleżanka ćpała i nadal prawdopodobnie ma zamiar to robić, bo wbrew pozorom, wcale nie jest łatwo rzucić ten nałóg. Już ja coś o tym wiem.
Nagle z sali operacyjnej pielęgniarka wyprowadziła wózek inwalidzki, na którym siedziała Lena. Podążyłam za pracownicą szpitala i trafiłam do sali nr 35, gdzie zostało przygotowane miejsce dla blondynki.
W pomieszczeniu znajdowały się cztery łóżka. Dwa z nich były zajęte przez dziewczyny w naszym wieku, tak sądzę. Po chwili do sali wszedł o kulach blondyn, do którego prawdopodobnie należało trzecie łóżko.
Chwilę posiedziałam przy Lenie, która jeszcze nie wybudziła się po narkozie, jednak gdy zorientowałam się, że jest godzina 1:40 pm, szybko opuściłam szpital i pobiegłam do Hyde Park'u, gdzie miałam spotkać się z Emily Zdzirą Blunt. Na miejscu pojawiłam się punktualnie, jednak znalezienie dziewczyny chwilę mi zajęło.
W końcu mi się udało. Nie powiem, że byłam zadowolona z podjęcia przeze mnie decyzji o przyjściu tutaj, ale zwyciężył strach.
- A więc przyszłaś. - powiedziała zadowolona Blunt.
- A miałam inne wyjście? - zapytałam sarkastycznie, na co tylko pokręciła głową.
- Wiedziałam, że jesteś mądrą dziewczynką, ale nie wiedziałam, że aż tak słabą. - uśmiechnęła się sztucznie.
- Tylko to chciałaś mi powiedzieć? Jeśli tak, to żegnam. - warknęłam i chciałam odejść, jednak zatrzymała mnie chwytając mocno mój nadgarstek. - Czego znowu? - syknęłam.
- Tak się do mnie zwracasz? Oj nie ładnie. - prychnęła.
- Słuchaj, ja na prawdę nie mam ochoty na twoje gierki, więc albo mi powiesz o co ci chodzi, albo zostaw mnie w spokoju. - powiedziałam.
- Chcę, żebyś do mnie wróciła. - rzekła stanowczo, a mnie zamurowało.
- Słucham? - wydukałam. - Wróciła? Przecież my nigdy nie byłyśmy razem.
- Boże, jaka ty jesteś głupia! Serio myślisz, że chciałabym się związać z kimś takim jak ty? Proszę cię... Chcę, żebyś wróciła do mojej drużyny. Do Chuck'a, Martin'a, Grace... - przerwałam jej.
- Nie licz na to. Nie pomogę wam. Wszyscy dobrze wiemy, ze to dzięki mnie dorobiliście się tyle kasy. Pomogłam wam i to ci powinno wystarczyć. Nie licz na więcej. - powiedziałam stanowczo. Nie chciałam po raz kolejny bawić się w dealerkę. Ani z nimi, ani z nikim innym. Nigdy.
- Ale ja się ciebie nie pytałam o zdanie. - odpowiedziała bezczelnie. - Masz do nas wrócić i nam pomóc, bo w przeciwnym razie trafisz do pudła. - zagroziła.
- Złotko... - zaczęłam zbliżając się do niej. - Myślisz, ze ja nie mam na ciebie haka? Uważasz, że tylko ty masz dowody na to, że handlowałam? Sądzisz, że byłam na tyle głupia, aby nie uwiecznić na zdjęciach twoich wybryków? Skarbie, ty nawet nie wiesz jakie ja mam obeznanie w tym fachu. Więc jeżeli chcesz mnie wydać policji, to zrób to, ale ja zrobię dokładnie to samo z tobą. Nie wyjdziesz z kicia do końca swoich dni. - gdy wypowiadałam te słowa, z każdą chwilą nabierałam coraz większej pewności siebie. Czułam jak od Emily emanuje strach. Strach i przerażenie. Pierwszy raz dostrzegłam w jej oczach coś, co nie było pewnością siebie. Wiedziała, że teraz ze mną nie wygra.
H&M Denim Shirt- Będziesz tego żałować! - syknęła, po czym popchnęła mnie, co spowodowało, że upadłam na trawę. Jeszcze przez chwilę obserwowałam szybko oddalającą się postać, kiedy nagle usłyszałam znajomy mi głos.
 Muzyka: <klik>
- Sophie? Dlaczego siedzisz na ziemi? Wstawaj, bo mi się jeszcze rozchorujesz. - powiedział William i pomógł mi się podnieść. Zaczęłam otrzepywać się z ziemi. Podczas wykonywania tej czynności, chłopak nie spuszczał ze mnie wzroku, co mi się nawet podobało. Kiedy doprowadziłam swój wygląd do pierwotnego stanu, spojrzałam na szatyna i wzajemnie się obserwowaliśmy.
- Dlaczego się tak na mnie patrzysz? - zapytałam posyłając mu ciepły uśmiech.
- Bo mam oczy. - odpowiedział szczerząc się przy tym, na co tylko przewróciłam teatralnie mymi gałkami ocznymi. - Co powiesz na mały spacerek? - zaproponował z nadzieją w głosie. Nie był pewien mojej odpowiedzi. Bał się, że mu odmówię, jednak nie miałam zamiaru, więc się zgodziłam.
http://londonerfromafar.files.wordpress.com/2011/09/parliament-hill.jpgNie wiem jak to się stało, ale doszliśmy do Hampstead Heath, gdzie skierowaliśmy się na Parliament Hill i siedliśmy na jednej z ławeczek podziwiając panoramę Londynu. Spędziliśmy tam około trzech godzin, rozmawiając i śmiejąc się z różnych wspomnień.
Nagle chłopak niepewnie chwycił moją dłoń. Spojrzałam na niego, po czym od razu puścił moją rękę. Znów chciałam poczuć jego ciepło, więc, aby dodać mu pewności siebie, uczyniłam to samo, co on przed chwilą - złapałam jego dłoń i uśmiechnęłam się do niego. Poskutkowało.
Will przysunął się bliżej mnie, jednak nadal nie był całkowicie przekonany, czy go nie odrzucę.
- William'ie Smith, zachowujesz się jak jakiś pieprzony nastolatek. Nie możesz po prostu zwyczajnie mnie przytulić, tylko jakieś podchody robisz? - skarciłam jego zachowanie ledwo powstrzymując się od śmiechu. Starałam się jak mogłam, aby ton mojego głosu zabrzmiał poważnie. Po moich słowach, szatyn natychmiastowo mnie objął, a następnie pocałował. No tego to się nie spodziewałam! No dobra... może i się spodziewałam, ale nie w tej chwili. Jednak nie miałam zamiaru przerywać pocałunku. Zamiast tego, odwzajemniłam go. Tak bardzo brakowało mi jego słodkich delikatnych ust, jego ciepła, obecności, jego całego...
- Sophie, mam dla ciebie bardzo ważne pytanie... - powiedział stanowczo, gdy tylko się od siebie oderwaliśmy.
- Słucham cię William'ie. - odparłam równie poważnie.
- Czy zechciałabyś mi dać drugą szansę? - zadał pytanie, którego tak bardzo bał się wypowiedzieć. Ze względu na to, że jestem troszkę wredna, postanowiłam się z nim podroczyć, pomimo tego, że byłam pewna swojej odpowiedzi.
- A co ja z tego będę miała?
- Może nie jestem super bogaty, nie jeżdżę Lamborghini, ale wiem, że kocham cię nad życie. Będę spędzać z tobą każdą wolną chwilę, będę cię wspierać, pomagać, pocieszać. Zawszę będę przy tobie i zawsze będę cię kochać. Bez względu na wszystko. - odpowiedział.
- Hmm, po pierwsze, nigdy nie używaj zwrotu zawsze. Ostatnio go użyłeś i stwierdzam, ze krótkie jest to twoje "always". Po drugie, nie szczególnie mnie przekonałeś. - w tym momencie chłopak zachłannie wpił się w moje usta, delikatnie przy tym pieszcząc językiem moje podniebienie.
- No dobra. Niech ci będzie. - powiedziałam z udawaną łaską w głosie.
- Czyli że co? - zapytał szelmowsko się uśmiechając.
- Dam ci tę drugą szansę. Ale ostatni raz, pamiętaj. Nigdy więcej. - ostrzegłam, a Will złożył na mych ustach subtelny pocałunek.
______________________________________________

No siemaa!
Przepraszam, ze nie napisałam tego rozdziału wcześniej, ale nie miałam czasu.
Cały tydzień miałam zawalony sprawdzianami i kartkówkami,
a potem tata zabronił mi siadać do komputera w tygodniu -.-
Jednak w końcu znalazłam chwilkę, aby nadrobić zaległości.
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i czekam na komentarze :)

11 komentarzy:

  1. FANTASTYCZNY!
    zapraszam do siebie http://walk-away-and-stay.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. dobra zacznę od tego, że ten rozdział jest najlepszym jakikolwiek kiedyś dodałaś (: cała akcja z Emily, szantaże itd - to urozmaica opowiadanie i sprawia, że staje się nie powtarzalne. Czyli Lena spadła, bo była pod wpływem narkotyków? ciekaw. no i muzyka - przyznam, że nigdy nie odtwarzam jeśli jest dołączona do rozdziału teraz zrobiłam to wyjątkowo, ale nie żałuję, bo świetnie ją dobrałaś, fajnie się wszystko wyobrażało (: 'krótkie to twoje always' - a to z mojego rozdziału trololololo (:

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ładnie piszesz, podobają mi się też te zdjęcia, które wstawiłaś do notki :) Pozdrawiam. ;* Zapraszam do mnie, też piszę opowiadanie - > 444-days-in-hell.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie piszesz :*
    zapraszam na
    imaginy-z-1d-olcik.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. podoba mi się wygląd bloga, jak tylko znajdę wolną chwilę to zabiorę się za czytanie ;) dam znać co i jak... ^^ Teraz chciałabym zaprosić cię do mnie ;) http://hope-love-truth.blogspot.com/ pojawił się prolog, może cię zainteresuje. xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajnie napisane ;) Udał ci się ten rozdział! ;D

    zapraszam do mnie :
    http://letmeloveyou1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej :) powiem szczerze, że niektóre opowiadania o 1D przyprawiały mnie o mdłości, a tutaj...zaskoczenie! Jesteś wspaniałą osobą, która w piękny sposób koloryzuje słowa. To co tutaj piszesz działa na wyobraźnię. Widać, że przychodzi Ci to lekko. Masz pomysł. Na prawdę mi się podoba. Wpadłam przypadkowo, zostanę do końca <3

    Proszę tylko o informowanie na moim blogu o nowych postach.

    Pozdrawiam, JustinaBathels ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Poza tym wiele osób myśli, że tego bloga pisze tylko jedna bloggerka. Jednak jest inaczej. Opowiadanie jest pisane z dwóch perspektyw i każdą opisuje każda z nas.
      Ja jestem Sophie, a Lena to Schooki.
      Mówię tak na przyszłość, gdyby ktoś nie wiedział :)

      Usuń
  8. piękne, świetne, cudowne... Aww, nie wiem jak inaczej mogę to opisać, bo to jest po prostu the best! świetnie piszesz po prostu wspaniale! ♥ Arr, kocham cię <3

    jeśli masz choć chwilę, malutką sekundkę to wejdź i skomentuj mój prolog. będzie ci sie podobał to skometuj, bo każdy komentarz mnie uszęśliwia: http://koodlyookoo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. swietny bloh bede tutaj czesciej.
    Ty tez wpadaj do mnie http://yoursmmille.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Skoro już te weszłaś/wszedłeś,
to prosimy, zostaw po sobie jakiś ślad.
będzie nam baaardzo miło :)