Cześć Kochani!
Mam dla was bardzo ważną informację. Otóż rezygnuję z pisania. Tak ciężko mi to tutaj pisać, bo na prawdę nie chcę was opuszczać, ale nie mam innego wyjścia. Brak czasu, weny i tej przeogromnej miłości do chłopców robi swoje. Nie zrozumcie mnie źle. Nie chodzi o to, że już nie jestem fanką 1D - bo jestem - ale już nie tak wielką jak wcześniej. Nie potrafię już się wczuć w tą historię.... Przepraszam Was.
Oczywiście mogłabym to ciągnąć dalej, ale nie widzę sensu w robieniu czegoś, co nie sprawia mi już tak wielkiej przyjemności. Rozdziały z perspektywy Sophie nie byłyby co raz lepsze, ale co raz gorsze.
Jednak nie przejmujcie się. To, że mnie nie będzie nie znaczy wcale, że nie będzie też Schooki.
Mam nadzieję, że ona was nie opuści :) Nie wiem, jak to wszystko dalej się potoczy.
Jeszcze raz przepraszam i żegnam.
Będę tęsknić <3
niedziela, 21 kwietnia 2013
poniedziałek, 1 kwietnia 2013
Rozdział 16
Tytuł: "Taka odpowiedź cię satysfakcjonuje?"
Perspektywa: Lena Moore
- Ej! Nie pchaj się!
- Daleko jeszcze!?
- Jestem głodny!
Siedziałam w vanie, obok miałam wiecznie głodnego Irlandczyka, który cały czas marudził, że chce w końcu zjeść obiad. Za to po drugiej stronie siedział Harry, który miał humorki niczym dziewczyna! Dosłownie co minutę pytał za ile będziemy na miejscu. Za mną Liam, kłócący się z Zaynem, o to, że zajmuje za dużo miejsca. Potem Sophie głośno dyskutująca o czymś z Willem. I w końcu Louis gadający sam do siebie, co jednak pozostawię bez komentarza. Ludzie trzymajcie mnie bo zaraz wyjdę z siebie i stanę obok! Nie wiem jak Julia może prowadzić samochód w takim hałasie, bo mi już pękała głowa! No ale, może wyjaśnię najpierw jak się znaleźliśmy w korku w samym środku Berlina...
-Wreszcie! - pomyślałam, wychodząc z tej przeklętej maszyny. Miałam ochotę całować ziemię. Wspominałam już, że nienawidzę latać samolotami?
W każdym razie, na lotnisku miała już czekać na nas Julia. Rozglądałam się we wszystkie strony, kiedy usłyszałam dobrze znany mi głos. Automatycznie odwróciłam się i ujrzałam drobną, śliczną brunetkę. Tak, zawsze zazdrościłam jej urody... Przytuliła mnie, a raczej rzuciła się na mnie.
- Nie widziałyśmy się od wieków! - powiedziała, przyciągając mnie do siebie jeszcze mocniej. Ah, cała Julia.
- Okej, okej, wiem, że się cieszysz, ale zaraz mnie udusisz! - powiedziałam rozbawiona jej zachowaniem, a ona wreszcie mnie puściła.
- Opowiadaj co tam u ciebie? Jak minął lot? Gdzie twoi znajomi? - no i zaczęło się... Dziewczyna z prędkością światła wyrzucała z siebie słowa. Ale chwila, gdzie reszta? Mam nadzieję, że ich nie zgubiłam. Znów rozejrzałam się dookoła i na całe szczęście, kilka metrów ode mnie stali Sophie z Willem oraz całe One Direction we własnej osobie.
- Chodź przedstawię cię! - dałam jej znak żeby poszła za mną i pociągnęłam ogromną, ciężką walizkę za sobą.
- hej! - powiedziałam stając obok grupki najgłośniej zachowujących się ludzi. - No więc poznajcie moją kuzynkę, Julię! - przedstawiłam wszystkich po kolej i spojrzałam na jej lekko zdezorientowaną minę.
- O mój Boże, wy... wy.. jesteście One Direction! Dlaczego nic nie powiedziałaś!? - ostatnie pytanie skierowała do mnie. Nieco zakłopotana, spojrzałam na rozbawionych całą sytuacją chłopaków.
- Fanka? - raczej stwierdził niż zapytał Liam.
- Tak, tak! Uwielbiam was! - powiedziała mega podekscytowana, prawdopodobnie faktem, iż spędzi z nimi trochę czasu, a nawet będą spać pod tym samym dachem!
- Dobra, dobra może dokończymy tę rozmowę w domu, bo jakoś tak dziwnie stać na środku lotniska... - przerwałam jej 'przemówienie' jak to ona ich nie kocha.
- Taaa, dobry pomysł, jestem już głodny! - powiedział oczywiście Niall.
No i tak mniej więcej siedzimy teraz w tym cholernym samochodzie. Mam nadzieję, że to trochę rozjaśniło sprawę.
- Cicho bądź! - wrzasnęłam na Harry'ego, kiedy po raz kolejny zadał to samo pytanie, i w końcu wszyscy ucichli i skierowali swój wzrok na mnie. - no co? Głowa mi pęka od waszego jazgotania!
- Haha, co masz taki zły humor? - zapytała mnie, nie wiem czemu tak zadowolona Julia.
- Nie mam złego humoru, po prostu boli mnie głowa od tego hałasu.. W ogóle ty lepiej zajmij się jazdą!
- Dobrze, mamo! - w odpowiedzi pokiwałam z dezaprobatą głową i wlepiłam swój wzrok w krajobraz za oknem.
- Już jesteśmy! - oznajmiła uradowana dziewczyna, parkując samochód na podjeździe. Właściwie droga zleciała całkiem szybko. Po kolej wygrzebaliśmy się z czarnego vana i stanęliśmy przed ogromnym domem mojej kuzynki. Cóż, jej rodzice są bogaci, a ona potrafi ich wykorzystać. Wzięliśmy nasze bagaże i dotargaliśmy je do środka. Wykończeni podróżą padliśmy na kanapę, a Julia w skrócie opowiedziała nam co, gdzie się znajduje.
- No więc, czujcie się jak u siebie! Może pójdziecie zanieść rzeczy do waszych pokoi? Podzielcie się jak chcecie. A ja w tym czasie zamówię pizze. Wszystkim pasuje?
- Tak! - wykrzyknął Nialler, z pewnością uradowany perspektywą kolacji.
- Okej. - potwierdziłam i podniosłam tyłek z wygodnej sofy. Reszta poszła w moje ślady. Swoją drogą zauważyłam, że atmosfera się rozluźniła. To bardzo dobrze, bo przyjechaliśmy tutaj bawić się i imprezować a nie kłócić. No właśnie, nie ukrywam, że dziwnie się poczułam, kiedy dowiedziałam się, że Harry i Sophie są rodzeństwem. Może byłam trochę zawiedziona, że Harry ukrywał przede mną tak ważny fakt? No ale teraz to i tak nie ważne, nie mam zamiaru zaprzątać sobie tym głowy. Nie należę do osób przejmujących się byle drobiazgami.
- Więc jak śpimy? Kto z kim? - zapytałam w końcu, kiedy wszyscy zebrali się na górze.
- Ja z Willem. - oświadczyła Sophie i obydwoje poszli zanieść swoje bagaże do dwuosobowego pokoju.
- Okej zostały jeszcze dwa trzyosobowe, więc jak robimy? Ja, Niall i Harry w jednym, Zayn, Liam i Lou w drugim?
- Spoko. - wszyscy zgodzili się, pewnie dlatego, że nie mieli siły zmieniać czegokolwiek. Cała trójka weszła do swojego pokoju. Nasz znajdował się zaraz obok. Weszłam do niego jako pierwsza i pierwsze co ujrzałam to wielkie łóżko, potem dwa mniejsze. Muszę przyznać, że nasze tymczasowe lokum bardzo mi się spodobało. Zauważyłam ogromną szafę, telewizor, a co najważniejsze mieliśmy swoją łazienkę. Rzuciłam bagaże na podłogę i usiadłam na łóżku.
- Ja biorę to! - powiedziałam rozkładając się na mięciutkiej kołderce.
- Dlaczego tak? - zapytała z udawanym oburzeniem Hazza.
- Jestem najgrubsza więc biorę największe łóżko!
- Nie jesteś gruba!
- Każdy ma swoje zdanie na ten temat. W każdym razie biorę to bo jest daleko od was! Taka odpowiedź cię satysfakcjonuje?
- No, powiedzmy. - zrezygnował z dalszej dyskusji i zajął inne łóżko.
- Idziemy na dół? - zapytałam po chwili przyglądania się chłopakom porządkującym swoje ciuchy.
- Nie rozpakujesz się? - zapytał zdziwiony Niall.
- Po co? I tak wszystko będzie się walało po podłodze.
- W sumie, masz racje. Chodźmy może jest już żarcie..
- Haha, a ty tylko o jednym - powiedziałam i oboje ruszyliśmy w stronę drzwi.
- Ejj! - zawołał Hazza.
- Co? - obróciłam się w jego stronę.
- Ja zamierzam mieć porządek!
- No fajnie. Coś jeszcze?
- Ehh, oczywiście muszę mieć pokój z bałaganiarą..
- Dobra, dobra nie bulwersuj się tak, chodźmy już lepiej na kolację! - powiedziałam śmiejąc się z zachowania Harry'ego. Jest taki słodki jak się na mnie wkurza... Dobra ogar! O czym ja myślę!? Nie ważne. Wszyscy udaliśmy się na dół, czując zapach pizzy. Zaraz po kolacji zamierzam iść spać, ponieważ jest już dosyć późno. Jestem ciekawa co przyniesie nowy dzień...
_______________________________________________
Witam was wszystkich <3
Przepraszam, że tak dużo czasu zajęło mi dodanie tego rozdziału, ale cierpię na brak weny.
Mam nadzieję, że wam się podoba, piszcie w komentarzach co myślcie! (:
Perspektywa: Lena Moore
- Ej! Nie pchaj się!
- Daleko jeszcze!?
- Jestem głodny!
Siedziałam w vanie, obok miałam wiecznie głodnego Irlandczyka, który cały czas marudził, że chce w końcu zjeść obiad. Za to po drugiej stronie siedział Harry, który miał humorki niczym dziewczyna! Dosłownie co minutę pytał za ile będziemy na miejscu. Za mną Liam, kłócący się z Zaynem, o to, że zajmuje za dużo miejsca. Potem Sophie głośno dyskutująca o czymś z Willem. I w końcu Louis gadający sam do siebie, co jednak pozostawię bez komentarza. Ludzie trzymajcie mnie bo zaraz wyjdę z siebie i stanę obok! Nie wiem jak Julia może prowadzić samochód w takim hałasie, bo mi już pękała głowa! No ale, może wyjaśnię najpierw jak się znaleźliśmy w korku w samym środku Berlina...
-Wreszcie! - pomyślałam, wychodząc z tej przeklętej maszyny. Miałam ochotę całować ziemię. Wspominałam już, że nienawidzę latać samolotami?
W każdym razie, na lotnisku miała już czekać na nas Julia. Rozglądałam się we wszystkie strony, kiedy usłyszałam dobrze znany mi głos. Automatycznie odwróciłam się i ujrzałam drobną, śliczną brunetkę. Tak, zawsze zazdrościłam jej urody... Przytuliła mnie, a raczej rzuciła się na mnie.
- Nie widziałyśmy się od wieków! - powiedziała, przyciągając mnie do siebie jeszcze mocniej. Ah, cała Julia.
- Okej, okej, wiem, że się cieszysz, ale zaraz mnie udusisz! - powiedziałam rozbawiona jej zachowaniem, a ona wreszcie mnie puściła.
- Opowiadaj co tam u ciebie? Jak minął lot? Gdzie twoi znajomi? - no i zaczęło się... Dziewczyna z prędkością światła wyrzucała z siebie słowa. Ale chwila, gdzie reszta? Mam nadzieję, że ich nie zgubiłam. Znów rozejrzałam się dookoła i na całe szczęście, kilka metrów ode mnie stali Sophie z Willem oraz całe One Direction we własnej osobie.
- Chodź przedstawię cię! - dałam jej znak żeby poszła za mną i pociągnęłam ogromną, ciężką walizkę za sobą.
- hej! - powiedziałam stając obok grupki najgłośniej zachowujących się ludzi. - No więc poznajcie moją kuzynkę, Julię! - przedstawiłam wszystkich po kolej i spojrzałam na jej lekko zdezorientowaną minę.
- O mój Boże, wy... wy.. jesteście One Direction! Dlaczego nic nie powiedziałaś!? - ostatnie pytanie skierowała do mnie. Nieco zakłopotana, spojrzałam na rozbawionych całą sytuacją chłopaków.
- Fanka? - raczej stwierdził niż zapytał Liam.
- Tak, tak! Uwielbiam was! - powiedziała mega podekscytowana, prawdopodobnie faktem, iż spędzi z nimi trochę czasu, a nawet będą spać pod tym samym dachem!
- Dobra, dobra może dokończymy tę rozmowę w domu, bo jakoś tak dziwnie stać na środku lotniska... - przerwałam jej 'przemówienie' jak to ona ich nie kocha.
- Taaa, dobry pomysł, jestem już głodny! - powiedział oczywiście Niall.
No i tak mniej więcej siedzimy teraz w tym cholernym samochodzie. Mam nadzieję, że to trochę rozjaśniło sprawę.
- Cicho bądź! - wrzasnęłam na Harry'ego, kiedy po raz kolejny zadał to samo pytanie, i w końcu wszyscy ucichli i skierowali swój wzrok na mnie. - no co? Głowa mi pęka od waszego jazgotania!
- Haha, co masz taki zły humor? - zapytała mnie, nie wiem czemu tak zadowolona Julia.
- Nie mam złego humoru, po prostu boli mnie głowa od tego hałasu.. W ogóle ty lepiej zajmij się jazdą!
- Dobrze, mamo! - w odpowiedzi pokiwałam z dezaprobatą głową i wlepiłam swój wzrok w krajobraz za oknem.
- Już jesteśmy! - oznajmiła uradowana dziewczyna, parkując samochód na podjeździe. Właściwie droga zleciała całkiem szybko. Po kolej wygrzebaliśmy się z czarnego vana i stanęliśmy przed ogromnym domem mojej kuzynki. Cóż, jej rodzice są bogaci, a ona potrafi ich wykorzystać. Wzięliśmy nasze bagaże i dotargaliśmy je do środka. Wykończeni podróżą padliśmy na kanapę, a Julia w skrócie opowiedziała nam co, gdzie się znajduje.
- No więc, czujcie się jak u siebie! Może pójdziecie zanieść rzeczy do waszych pokoi? Podzielcie się jak chcecie. A ja w tym czasie zamówię pizze. Wszystkim pasuje?
- Tak! - wykrzyknął Nialler, z pewnością uradowany perspektywą kolacji.
- Okej. - potwierdziłam i podniosłam tyłek z wygodnej sofy. Reszta poszła w moje ślady. Swoją drogą zauważyłam, że atmosfera się rozluźniła. To bardzo dobrze, bo przyjechaliśmy tutaj bawić się i imprezować a nie kłócić. No właśnie, nie ukrywam, że dziwnie się poczułam, kiedy dowiedziałam się, że Harry i Sophie są rodzeństwem. Może byłam trochę zawiedziona, że Harry ukrywał przede mną tak ważny fakt? No ale teraz to i tak nie ważne, nie mam zamiaru zaprzątać sobie tym głowy. Nie należę do osób przejmujących się byle drobiazgami.
- Więc jak śpimy? Kto z kim? - zapytałam w końcu, kiedy wszyscy zebrali się na górze.
- Ja z Willem. - oświadczyła Sophie i obydwoje poszli zanieść swoje bagaże do dwuosobowego pokoju.
- Okej zostały jeszcze dwa trzyosobowe, więc jak robimy? Ja, Niall i Harry w jednym, Zayn, Liam i Lou w drugim?
- Spoko. - wszyscy zgodzili się, pewnie dlatego, że nie mieli siły zmieniać czegokolwiek. Cała trójka weszła do swojego pokoju. Nasz znajdował się zaraz obok. Weszłam do niego jako pierwsza i pierwsze co ujrzałam to wielkie łóżko, potem dwa mniejsze. Muszę przyznać, że nasze tymczasowe lokum bardzo mi się spodobało. Zauważyłam ogromną szafę, telewizor, a co najważniejsze mieliśmy swoją łazienkę. Rzuciłam bagaże na podłogę i usiadłam na łóżku.
- Ja biorę to! - powiedziałam rozkładając się na mięciutkiej kołderce.
- Dlaczego tak? - zapytała z udawanym oburzeniem Hazza.
- Jestem najgrubsza więc biorę największe łóżko!
- Nie jesteś gruba!
- Każdy ma swoje zdanie na ten temat. W każdym razie biorę to bo jest daleko od was! Taka odpowiedź cię satysfakcjonuje?
- No, powiedzmy. - zrezygnował z dalszej dyskusji i zajął inne łóżko.
- Idziemy na dół? - zapytałam po chwili przyglądania się chłopakom porządkującym swoje ciuchy.
- Nie rozpakujesz się? - zapytał zdziwiony Niall.
- Po co? I tak wszystko będzie się walało po podłodze.
- W sumie, masz racje. Chodźmy może jest już żarcie..
- Haha, a ty tylko o jednym - powiedziałam i oboje ruszyliśmy w stronę drzwi.
- Ejj! - zawołał Hazza.
- Co? - obróciłam się w jego stronę.
- Ja zamierzam mieć porządek!
- No fajnie. Coś jeszcze?
- Ehh, oczywiście muszę mieć pokój z bałaganiarą..
- Dobra, dobra nie bulwersuj się tak, chodźmy już lepiej na kolację! - powiedziałam śmiejąc się z zachowania Harry'ego. Jest taki słodki jak się na mnie wkurza... Dobra ogar! O czym ja myślę!? Nie ważne. Wszyscy udaliśmy się na dół, czując zapach pizzy. Zaraz po kolacji zamierzam iść spać, ponieważ jest już dosyć późno. Jestem ciekawa co przyniesie nowy dzień...
_______________________________________________
Witam was wszystkich <3
Przepraszam, że tak dużo czasu zajęło mi dodanie tego rozdziału, ale cierpię na brak weny.
Mam nadzieję, że wam się podoba, piszcie w komentarzach co myślcie! (:
środa, 20 marca 2013
Rozdział 15
Tytuł: "Ja i Harry jesteśmy rodzeństwem przyrodnim."
Perspektywa: Sophie Lawrence
Na początku żałowałam, że w ogóle zgodziłam się na tą całą podróż do Berlina. Gdybym wiedziała, iż Zayn również tam się wybiera, zrezygnowałabym. Jednak po pewnym czasie i interwencji Leny, doszłam do wniosku, że nie ma sensu psuć sobie "wycieczki" z powodu tego idioty. W sumie to zastanawiam się nad powodem naszego zachowania. Ach, no tak. To wszystko "moja wina". Ugh, jak ja nienawidzę takich sytuacji. Czego on ode mnie oczekiwał? Że po kilku dniach znajomości będziemy parą? Że wspólnie spędzona, przy okazji - zajebista noc, uczyni nią nas? Widocznie chłopak jest jeszcze niedoświadczony. Poza tym, z kim on w ogóle chodzi? Ja nie rozumiem... jak on może całować laskę, która na twarzy ma tonę pudru i innych kosmetyków? Czy on wie czego dotykają jego słodkie usta? Fuck, o czym ja myślę? Przecież to zwykły gnój, który myśli, że jest najlepszy!
A co z Harrym? Przecież to mój brat... Przyrodni, ale jednak. Może czas na poprawę naszych relacji. Błąd. Może czas na zbudowanie jakichkolwiek relacji. Przeprosiłam na chwilę Willa, który mnie obejmował i udałam się do Styles'a siedzącego z Louis'em na samym końcu. Podeszłam do chłopców i spytałam kędzierzawego czy mógłby poświęcić mi chwilę. Na osobności. Bez wahania się zgodził, jednak było widać zdziwienie malujące się na jego twarzy. Zajęliśmy jedne z wolnych miejsc znajdujących się obok siebie i oboje wpatrywaliśmy się w podłogę. Ta sytuacja była trochę niezręczna.
- Harry... - zaczęłam, jednak nie za bardzo wiedziałam, jak mam odpowiednio dobrać słowa.
Chłopak spoglądał na mnie wyczekująco, ale nic nie mówił.
- Chciałam cię przeprosić. - powiedziałam, a szatyn zrobił ogromne oczy. W sumie co się dziwić. Pewnie też bym tak zareagowała, gdybym dowiedziała się, że moja siostra przyrodnia chce mnie przeprosić, za to, że wcześniej na mnie nawrzucała i powiedziała, iż nie chce mieć ze mną nic do czynienia. - Nie chciałam, aby tak to wyglądało. Po prostu poniosły mnie emocje... W końcu nie codziennie mam możliwość poznania swojego brata przyrodniego, który jest wynikiem rozpadu małżeństwa moich rodziców. Zrozum, byłam w szoku, a ta sytuacja mnie przerosła. Musiałam na kimś odreagować i wypadło na ciebie. Przepraszam... - ostatnie słowa wyszeptałam. Wcale nie tak łatwo było mi wypowiedzieć ten jeden, krótki wyraz. Dziwne, co? Ale taka jestem i nie wiem czy kiedykolwiek się zmienię. Harry nie odpowiedział. Cały czas tępo się we mnie wpatrywał. Zrozumiałam to jako ignorancję mojego wyznania. Pewnie miał mnie w dupie. W końcu kto chciałby odbudować relacje z dziewczyną taką jak ja?
Kiedy podnosiłam się z fotela, aby wrócić na swoje miejsce znajdujące się przy Will'u, poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Odwróciłam głowę i ujrzałam nikogo innego jak Styles'a. Nie powiem, ten gest mnie zdziwił, jednak nie protestowałam. Ten chłopak zdecydowanie nie zasłużył sobie na takie traktowanie, dlatego za wszelką cenę chciałam odbudować naszą "znajomość" i zacząć wszystko od początku. Brzmi banalnie, ale to wcale nie jest takie proste.
- Rozumiem. - wyszeptał w moje włosy i odsunął się ode mnie posyłając mi szeroki uśmiech. - Czyli co? Zaczynamy od nowa, tak? - zapytał nie zmieniając wyrazu twarzy.
- Tak. - powiedziałam również się uśmiechając.
- W takim razie... Cześć, jestem Harry, twój brat przyrodni. - podał mi dłoń, którą uścisnęłam.
- No hej. Mam na imię Sophie i jestem twoją siostrą przyrodnią. - odpowiedziałam, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Wiecie co? Poczułam ogromną ulgę na sercu. Czym było to spowodowane? Nie wiem. Może fakt, iż zyskałam brata, a może to, że mi wybaczył? Nie wiem, na prawdę i nie wnikam. Grunt, że jest dobrze. Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas na temat naszych rodziców, po czym każde z nas wróciło na swoje miejsce.
- O czym rozmawialiście? - zapytał mnie William, gdy tylko znalazłam się obok niego.
- Nie bądź zazdrosny. - posłałam mu chytry uśmieszek. Lubiłam, kiedy zachowywał się w ten sposób. Wówczas wiedziałam, że mu na mnie zależy.
- Jak mam nie być zazdrosny, jak siedziałaś z nim nie wiadomo ile czasu, podczas którego cały czas się śmialiście, gadaliście i przytulaliście?! - uniósł się lekko.
- Will, nawet gdybym chciała, to nie moglibyśmy być razem. - wyjaśniłam.
- A chciałabyś? - zapytał, a mnie zamurowało. Harry to świetny chłopak i gdyby nie to, że jest moim bratem przyrodnim pewnie bym skusiła się na jakiś flircik, jednak nie mogę tego powiedzieć Willie'mu. Przecież jesteśmy parą i nie mam zamiaru tworzyć konfliktów. - No i wszystko jasne. - rzucił i zaczął wstawać, ale zdążyłam go złapać i usadzić z powrotem na miejsce.
- Czy ty sobie ze mnie żartujesz? - zapytałam zbulwersowana jego zachowaniem.
- A wyglądam jak bym żartował? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Harry to mój brat przyrodni idioto. - powiedziałam, jednak chyba trochę za głośno, gdyż nagle w całym samolocie rozległo się głośne "Co?!". Odwróciłam się za siebie i ujrzałam zdezorientowane miny moich znajomych. Chyba czas wyznać im prawdę. Wiedziałam, że kiedyś to nastąpi, jednak nie spodziewałam się, iż tak szybko.
- Ja i Harry jesteśmy rodzeństwem przyrodnim. - wyjaśniłam lekko zażenowana zaistniałą sytuacją. W odpowiedzi znów usłyszałam to głośne, irytujące: co? - No błagam was. - prychnęłam i ponownie zajęłam swoje miejsce.
- Sophie... - szepnął Will, jednak ja go zignorowałam i tępo wpatrywałam się w widok za oknem.
Mogłam za nim dojrzeć piękne, białe, kłębiaste chmury, pod którymi znajdowało się błękitne Morze Północne. - Przepraszam. - powiedział, ale ja nadal nie zwracałam na niego uwagi. Lubiłam, gdy był zazdrosny, ale nie w takim stopniu. Jak on w ogóle miał czelność zadać mi takie pytanie? Jesteśmy w końcu parą, prawda? To chyba do czegoś zobowiązuje. Powinien wiedzieć, iż skoro jesteśmy razem, to nie zwracam uwagi na innych chłopaków. Skupiam się tylko na nim.
Kiedy William próbował kontynuować tą rozmowę, nie wytrzymałam i przesiadłam się na drugą stronę samolotu. Zajęłam pojedyncze miejsce, założyłam swoje beats'y na uszy i puściłam muzykę na max'a. Puściłam pierwszą lepszą piosenkę i zamknęłam oczy całkowicie się na niej skupiając. Padło na Birdy - Without a word.
Perspektywa: Sophie Lawrence
Na początku żałowałam, że w ogóle zgodziłam się na tą całą podróż do Berlina. Gdybym wiedziała, iż Zayn również tam się wybiera, zrezygnowałabym. Jednak po pewnym czasie i interwencji Leny, doszłam do wniosku, że nie ma sensu psuć sobie "wycieczki" z powodu tego idioty. W sumie to zastanawiam się nad powodem naszego zachowania. Ach, no tak. To wszystko "moja wina". Ugh, jak ja nienawidzę takich sytuacji. Czego on ode mnie oczekiwał? Że po kilku dniach znajomości będziemy parą? Że wspólnie spędzona, przy okazji - zajebista noc, uczyni nią nas? Widocznie chłopak jest jeszcze niedoświadczony. Poza tym, z kim on w ogóle chodzi? Ja nie rozumiem... jak on może całować laskę, która na twarzy ma tonę pudru i innych kosmetyków? Czy on wie czego dotykają jego słodkie usta? Fuck, o czym ja myślę? Przecież to zwykły gnój, który myśli, że jest najlepszy!
A co z Harrym? Przecież to mój brat... Przyrodni, ale jednak. Może czas na poprawę naszych relacji. Błąd. Może czas na zbudowanie jakichkolwiek relacji. Przeprosiłam na chwilę Willa, który mnie obejmował i udałam się do Styles'a siedzącego z Louis'em na samym końcu. Podeszłam do chłopców i spytałam kędzierzawego czy mógłby poświęcić mi chwilę. Na osobności. Bez wahania się zgodził, jednak było widać zdziwienie malujące się na jego twarzy. Zajęliśmy jedne z wolnych miejsc znajdujących się obok siebie i oboje wpatrywaliśmy się w podłogę. Ta sytuacja była trochę niezręczna.
- Harry... - zaczęłam, jednak nie za bardzo wiedziałam, jak mam odpowiednio dobrać słowa.
Chłopak spoglądał na mnie wyczekująco, ale nic nie mówił.
- Chciałam cię przeprosić. - powiedziałam, a szatyn zrobił ogromne oczy. W sumie co się dziwić. Pewnie też bym tak zareagowała, gdybym dowiedziała się, że moja siostra przyrodnia chce mnie przeprosić, za to, że wcześniej na mnie nawrzucała i powiedziała, iż nie chce mieć ze mną nic do czynienia. - Nie chciałam, aby tak to wyglądało. Po prostu poniosły mnie emocje... W końcu nie codziennie mam możliwość poznania swojego brata przyrodniego, który jest wynikiem rozpadu małżeństwa moich rodziców. Zrozum, byłam w szoku, a ta sytuacja mnie przerosła. Musiałam na kimś odreagować i wypadło na ciebie. Przepraszam... - ostatnie słowa wyszeptałam. Wcale nie tak łatwo było mi wypowiedzieć ten jeden, krótki wyraz. Dziwne, co? Ale taka jestem i nie wiem czy kiedykolwiek się zmienię. Harry nie odpowiedział. Cały czas tępo się we mnie wpatrywał. Zrozumiałam to jako ignorancję mojego wyznania. Pewnie miał mnie w dupie. W końcu kto chciałby odbudować relacje z dziewczyną taką jak ja?
Kiedy podnosiłam się z fotela, aby wrócić na swoje miejsce znajdujące się przy Will'u, poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Odwróciłam głowę i ujrzałam nikogo innego jak Styles'a. Nie powiem, ten gest mnie zdziwił, jednak nie protestowałam. Ten chłopak zdecydowanie nie zasłużył sobie na takie traktowanie, dlatego za wszelką cenę chciałam odbudować naszą "znajomość" i zacząć wszystko od początku. Brzmi banalnie, ale to wcale nie jest takie proste.
- Rozumiem. - wyszeptał w moje włosy i odsunął się ode mnie posyłając mi szeroki uśmiech. - Czyli co? Zaczynamy od nowa, tak? - zapytał nie zmieniając wyrazu twarzy.
- Tak. - powiedziałam również się uśmiechając.
- W takim razie... Cześć, jestem Harry, twój brat przyrodni. - podał mi dłoń, którą uścisnęłam.
- No hej. Mam na imię Sophie i jestem twoją siostrą przyrodnią. - odpowiedziałam, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Wiecie co? Poczułam ogromną ulgę na sercu. Czym było to spowodowane? Nie wiem. Może fakt, iż zyskałam brata, a może to, że mi wybaczył? Nie wiem, na prawdę i nie wnikam. Grunt, że jest dobrze. Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas na temat naszych rodziców, po czym każde z nas wróciło na swoje miejsce.
- O czym rozmawialiście? - zapytał mnie William, gdy tylko znalazłam się obok niego.
- Nie bądź zazdrosny. - posłałam mu chytry uśmieszek. Lubiłam, kiedy zachowywał się w ten sposób. Wówczas wiedziałam, że mu na mnie zależy.
- Jak mam nie być zazdrosny, jak siedziałaś z nim nie wiadomo ile czasu, podczas którego cały czas się śmialiście, gadaliście i przytulaliście?! - uniósł się lekko.
- Will, nawet gdybym chciała, to nie moglibyśmy być razem. - wyjaśniłam.
- A chciałabyś? - zapytał, a mnie zamurowało. Harry to świetny chłopak i gdyby nie to, że jest moim bratem przyrodnim pewnie bym skusiła się na jakiś flircik, jednak nie mogę tego powiedzieć Willie'mu. Przecież jesteśmy parą i nie mam zamiaru tworzyć konfliktów. - No i wszystko jasne. - rzucił i zaczął wstawać, ale zdążyłam go złapać i usadzić z powrotem na miejsce.
- Czy ty sobie ze mnie żartujesz? - zapytałam zbulwersowana jego zachowaniem.
- A wyglądam jak bym żartował? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Harry to mój brat przyrodni idioto. - powiedziałam, jednak chyba trochę za głośno, gdyż nagle w całym samolocie rozległo się głośne "Co?!". Odwróciłam się za siebie i ujrzałam zdezorientowane miny moich znajomych. Chyba czas wyznać im prawdę. Wiedziałam, że kiedyś to nastąpi, jednak nie spodziewałam się, iż tak szybko.
- Ja i Harry jesteśmy rodzeństwem przyrodnim. - wyjaśniłam lekko zażenowana zaistniałą sytuacją. W odpowiedzi znów usłyszałam to głośne, irytujące: co? - No błagam was. - prychnęłam i ponownie zajęłam swoje miejsce.
- Sophie... - szepnął Will, jednak ja go zignorowałam i tępo wpatrywałam się w widok za oknem.
Mogłam za nim dojrzeć piękne, białe, kłębiaste chmury, pod którymi znajdowało się błękitne Morze Północne. - Przepraszam. - powiedział, ale ja nadal nie zwracałam na niego uwagi. Lubiłam, gdy był zazdrosny, ale nie w takim stopniu. Jak on w ogóle miał czelność zadać mi takie pytanie? Jesteśmy w końcu parą, prawda? To chyba do czegoś zobowiązuje. Powinien wiedzieć, iż skoro jesteśmy razem, to nie zwracam uwagi na innych chłopaków. Skupiam się tylko na nim.
Kiedy William próbował kontynuować tą rozmowę, nie wytrzymałam i przesiadłam się na drugą stronę samolotu. Zajęłam pojedyncze miejsce, założyłam swoje beats'y na uszy i puściłam muzykę na max'a. Puściłam pierwszą lepszą piosenkę i zamknęłam oczy całkowicie się na niej skupiając. Padło na Birdy - Without a word.
Hey you can tell the world/Możesz powiedzieć światu,
That you're leaving./Że odchodzisz.
And you can pack your bags/I możesz spakować swoje rzeczy
And spread your wings./I rozwinąć skrzydła.
And you can tell them all/I możesz powiedzieć im wszystkim
That it's over./Że to koniec
But while you'll wave goodbye/Ale gdy będziesz machać im na pożegnanie
I'll be getting closer./Będę bliżej ciebie.
That you're leaving./Że odchodzisz.
And you can pack your bags/I możesz spakować swoje rzeczy
And spread your wings./I rozwinąć skrzydła.
And you can tell them all/I możesz powiedzieć im wszystkim
That it's over./Że to koniec
But while you'll wave goodbye/Ale gdy będziesz machać im na pożegnanie
I'll be getting closer./Będę bliżej ciebie.
Miałam dziwne wrażenie, że ten utwór w pewnym stopniu dotyczy mojej osoby. Słuchając go przypomniały mi się te wszystkie chwile spędzone w towarzystwie Zayn'a. To było dziwne, tym bardziej, że nie było ich wiele. Skoro już jesteśmy w temacie Malika. Właśnie siedzi na fotelu obok mojego i mnie obserwuje. Nie powiem, aby mi to nie przeszkadzało. Irytujący chłopak. Spojrzałam na niego wyczekująco, jednak ten nic nie powiedział, tylko szelmowsko się uśmiechnął i odszedł. Zostawił mnie osłupiałą i zdezorientowaną. Co to miało znaczyć? Nie wiem, ale się dowiem. Już wkrótce.
_______________________________________________________
Cześć!
To ja 1DsLover_x3.
Powiem szczerze, że na początku pisanie tego rozdziału nie należało do najprostszych.
Nie, nie chodziło tu o rozwinięcie tematu wyjazdu, ale po prostu brak weny robi swoje.
Jednak potem poszło jak z płatka.
Rozdział nie jest najdłuższy, ale obiecuję, że w kolejnym mojego autorstwa bardziej się przyłożę, jeśli chodzi o rozwój wydarzeń i długość rozdziału.
Pomimo tego, mam małą nadzieję, że ten również wam się spodobał i zechcecie go komentować.
To chyba na tyle. Papatki :*
sobota, 2 marca 2013
Rozdział 14
Tytuł: "Nikt już nie wychodzi ani nie wchodzi."
Perspektywa: Lena Moore
Muzyka: http://www.youtube.com/watch?v=TIYXmQAyMm0
Przez ostatnie dni trochę się pozmieniało. Właściwie to całe popołudnie siedziałam przed telewizorem i oglądałam powtórki seriali, a wieczorami spotykałam się z chłopakami. Zdążyłam ich trochę lepiej poznać i muszę przyznać, że są naprawdę wspaniałymi ludźmi. Nawet z moją współlokatorką, Sophie i jej chłopakiem Willem zamieniłam parę zdań. No może więcej niż parę. A jeśli chodzi o Harry'ego, to dla dobra naszej przyjaźni, postanowiliśmy zapomnieć o wszystkim co między nami zaszło. Właściwie to wszystko działo się bardzo szybko. Z szybko.
Siedziałam właśnie na kanapie, przykryta po sam czubek nosa mięciutkim, różowym kocem, kiedy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Sięgnęłam po niego, żeby zobaczyć kto zakłóca mój spokój. Ku mojemu zdziwieniu, tą osobą okazała się moja kuzynka, Julia.
- Halo? - odebrałam, ucieszona, że w końcu ją słyszę.
- No witam kuzyneczkę! Czyżbyś o mnie zapomniała?
- Ja? Jakże bym mogła! Mów lepiej co u ciebie?
- W porządku. Stęskniłam się za tobą. Daaaawno już nie rozmawiałyśmy. - Obydwie jesteśmy jedynaczkami, pewnie dlatego zawsze miałyśmy ze sobą świetny kontakt. Właściwie jesteśmy jak siostry. Pomimo zupełnie odmiennych charakterów świetnie się ze sobą dogadujemy. Jak to mówią 'przeciwieństwa się przyciągają'. Julia zawsze była i nadal jest jedyną osobą, której w pełni ufam.Czasami mam wrażenie, że zna mnie lepiej niż ja sama.
- Tak, wiem. Musisz mnie kiedyś odwiedzić.
- Ja właśnie w tej sprawie. Chciałam zaprosić cię do mnie, do Berlina. Są wakacje, mogłybyśmy spędzić ze sobą trochę czasu. - zapomniałam wspomnieć, że Julia, do liceum chodziła w Berlinie. Właściwie wspominała coś o tym, że chciałaby zacząć studia w Londynie. Obydwie mamy 18 lat i w tym roku skończyłyśmy szkołę średnią. Będę musiała pomyśleć w jakim kierunku chciałabym się kształcić. Na razie jednak nie mam do tego głowy. - Co ty na to?
- Hmmm... Właściwie dlaczego nie? A mogłabym zabrać ze sobą znajomych? - zapytałam przypominając sobie, że moja kuzynka jest ogromną fanką One Direction i z pewnością chciałaby ich poznać.
- Jasne! Znam ich?
- Lepiej niż ci się wydaje! - powiedziałam i po chwili roześmiałam się na samą myśl o tym jaką minę będzie miała, kiedy zobaczy kim są moi znajomi.
- To kiedy moglibyście przyjechać? - zapytała, ignorując moją poprzednią wypowiedź.
- Nie wiem, musiałabym to jeszcze uzgodnić ze znajomymi. Zadzwonię do ciebie potem, dobrze? - powiedziałam, słysząc, że ktoś dobija się do drzwi.
- Oczywiście. Do zobaczenia, kochana.
- Paaa - szybko rozłączyłam się, odłożyłam telefon i poszłam zobaczyć kto jest tak niecierpliwy. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się postać mojej uśmiechniętej współlokatorki. Odsunęłam się tak, żeby mogła przejść i z powrotem zamknęłam za nią drzwi.
- Zapomniałam kluczy! - oznajmiła, wieszając swoją fioletową bluzę na wieszaku. Kiwnęłam głową na znak zrozumienia. Dziewczyna udała się do kuchni, zapewne chcąc ugotować sobie obiad. Poszłam w jej ślady i zajęłam miejsce przy stole. Przez chwilę przyglądałam się jej poczynaniom. Wyciągała jakieś składniki i po kolej kładła na kuchennym blacie.
- Może ty i Will chcielibyście pojechać ze mną do Berlina? - postanowiłam zapytać czy nie miałaby ochoty wybrać się tam z nami. Właściwie poznała tylko Zayna, a to byłaby świetna okazja na poznanie reszty chłopaków.
- Do Berlina? - zapytała trochę zdziwiona.
- Tak. Dziś zaprosiła mnie moja kuzynka. Mam zabrać ze sobą znajomych, więc pomyślałam, że mielibyście ochotę pojechać ze mną.
- Właściwie.. Może to nie jest najgorszy pomysł. Gdzie mielibyśmy spać? Na jak długo?
- Spać będziemy u Julii, mojej kuzynki. Ma na prawdę duuuuży dom. Na tak długo jak tylko będziemy chcieli. Więc co ty na to?
- Może być całkiem fajnie. Powiem jeszcze Willowi.
- Okej. Ja zapytam jeszcze moich znajomych.
- Jakich znajomych? - zapytała trochę podejrzliwie.
- A takich pięciu idiotów. - odpowiedziałam z uśmiechem i pobiegłam po mój telefon. Rzuciłam się na kanapę i wybrałam pierwszy lepszy numer który mi się trafił, w tym wypadku był to numer Nialla. Wiedziałam, że chłopcy i tak siedzą razem w ich apartamencie. Mieli teraz mnóstwo wolnego. Nialler odebrał po 3 sygnałach.
- Sieeeema! - krzyknął jak zwykle radosny.
- Cześć Niall. Są gdzieś obok ciebie pozostali?
- Mhm, siedzią obok.
- Świetnie. Możesz dać na głośnik tak, żeby każdy słyszał?
- Jasne.
- Heeej! - krzyknęli wszyscy naraz, tak, że prawie ogłuchłam. - co tam?
- A dobrze, dobrze. Dzwonię, bo mam pewną propozycję.
- No to mów szybko o co chodzi! - wyrwał się Lou.
- No już, już. - i tutaj powtórzyłam rozmowę, którą dosłownie przed chwilą przeprowadziłam wraz z Sophie. Chłopcy również zgodzili się, więc ekipę miałam już załatwioną. Ustaliliśmy że pojedziemy już jutro. Po obgadaniu wszystkich szczegółów, pożegnałam się z nimi i poinformowałam o wszystkim Sophie. Zarezerwowałam bilety i napisałam do Julii, że w najbliższym czasie może się nas spodziewać. Właściwie wszystko załatwiane na szybko, ale przecież spontaniczne wycieczki są najlepsze!
*Następnego dnia*
Zajęłam właśnie swoje miejsce w samolocie, kiedy w końcu zauważyłam spóźnionych chłopaków. Zapomniałam dodać, że Danielle, Eleanor i Perrie nie mogły pojechać z nami, ze względu na ich pracę.
- No wreszcie raczyliście się pojawić! - spojrzałam na nich groźnym wzrokiem.
- Były korki...
- Zayn zaspał! - i tak zaczęli się przekrzykiwać z jakiego to powodu prawie spóźnili się na lot.
- Dobrze, już cicho! Idźcie lepiej zająć miejsce. - uciszyłam ich i wyciągnęłam z mojej torebki książkę. Pogrążyłam się w innym świecie, kiedy usłyszałam krzyki tuż za swoimi plecami.
- Co ty tu robisz?! - podobnie jak siedzący obok mnie Liam odwróciłam się, by sprawdzić co, a raczej kto jest przyczyną hałasu.
- Lecę do Berlina razem z Leną! - okazało się, że to Sophie i Zayn kłócą się. Spojrzałam na nich zdziwiona, nie sądziłam, że mogą żywić do siebie taką niechęć.
- Co?! przecież... To są twoi znajomi? - spojrzała pytająco na mnie.
- No tak. Harry, Liam, Zayn.... - tutaj przerwała moje wyliczanie
- Mogłaś mnie uprzedzić, no ale trudno. Można jeszcze wyjść?
- Niestety nie. Drzwi są już zamknięte, za chwilę startujemy. Nikt już nie wychodzi ani nie wchodzi. - odpowiedziała stewardessa, która przyglądała się całemu zdarzeniu.
- Nie wnikam dlaczego się tak nie lubicie, ale będziecie musieli siebie jakoś znieść. - powiedziałam chcąc uspokoić towarzystwo. Właściwie w 'dyskusji' brała udział tylko Sophie, Zayn i ja. Reszta tylko przysłuchiwała się z zaciekawieniem.
- Ale... - odparli niemal równocześnie.
- Nie ma żadnego 'ale'! Lecimy razem do Szwablandii i będziemy się tam świetnie bawić! - odpowiedziałam, a wszyscy się zaśmiali i przytaknęli. Atmosfera trochę się rozluźniła, a ja wróciłam do lektury.
______________________________________
Na początek baaaaaaardzo przepraszam, że tak długo nie dodawałam i obiecuję, że od teraz na pewno będę dodawać rozdziały jak najszybciej c:
Mam nadzieję, że wam się podoba.
Jeśli czytacie to proszę komentujcie (:
Perspektywa: Lena Moore
Muzyka: http://www.youtube.com/watch?v=TIYXmQAyMm0
Przez ostatnie dni trochę się pozmieniało. Właściwie to całe popołudnie siedziałam przed telewizorem i oglądałam powtórki seriali, a wieczorami spotykałam się z chłopakami. Zdążyłam ich trochę lepiej poznać i muszę przyznać, że są naprawdę wspaniałymi ludźmi. Nawet z moją współlokatorką, Sophie i jej chłopakiem Willem zamieniłam parę zdań. No może więcej niż parę. A jeśli chodzi o Harry'ego, to dla dobra naszej przyjaźni, postanowiliśmy zapomnieć o wszystkim co między nami zaszło. Właściwie to wszystko działo się bardzo szybko. Z szybko.
Siedziałam właśnie na kanapie, przykryta po sam czubek nosa mięciutkim, różowym kocem, kiedy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Sięgnęłam po niego, żeby zobaczyć kto zakłóca mój spokój. Ku mojemu zdziwieniu, tą osobą okazała się moja kuzynka, Julia.
- Halo? - odebrałam, ucieszona, że w końcu ją słyszę.
- No witam kuzyneczkę! Czyżbyś o mnie zapomniała?
- Ja? Jakże bym mogła! Mów lepiej co u ciebie?
- W porządku. Stęskniłam się za tobą. Daaaawno już nie rozmawiałyśmy. - Obydwie jesteśmy jedynaczkami, pewnie dlatego zawsze miałyśmy ze sobą świetny kontakt. Właściwie jesteśmy jak siostry. Pomimo zupełnie odmiennych charakterów świetnie się ze sobą dogadujemy. Jak to mówią 'przeciwieństwa się przyciągają'. Julia zawsze była i nadal jest jedyną osobą, której w pełni ufam.Czasami mam wrażenie, że zna mnie lepiej niż ja sama.
- Tak, wiem. Musisz mnie kiedyś odwiedzić.
- Ja właśnie w tej sprawie. Chciałam zaprosić cię do mnie, do Berlina. Są wakacje, mogłybyśmy spędzić ze sobą trochę czasu. - zapomniałam wspomnieć, że Julia, do liceum chodziła w Berlinie. Właściwie wspominała coś o tym, że chciałaby zacząć studia w Londynie. Obydwie mamy 18 lat i w tym roku skończyłyśmy szkołę średnią. Będę musiała pomyśleć w jakim kierunku chciałabym się kształcić. Na razie jednak nie mam do tego głowy. - Co ty na to?
- Hmmm... Właściwie dlaczego nie? A mogłabym zabrać ze sobą znajomych? - zapytałam przypominając sobie, że moja kuzynka jest ogromną fanką One Direction i z pewnością chciałaby ich poznać.
- Jasne! Znam ich?
- Lepiej niż ci się wydaje! - powiedziałam i po chwili roześmiałam się na samą myśl o tym jaką minę będzie miała, kiedy zobaczy kim są moi znajomi.
- To kiedy moglibyście przyjechać? - zapytała, ignorując moją poprzednią wypowiedź.
- Nie wiem, musiałabym to jeszcze uzgodnić ze znajomymi. Zadzwonię do ciebie potem, dobrze? - powiedziałam, słysząc, że ktoś dobija się do drzwi.
- Oczywiście. Do zobaczenia, kochana.
- Paaa - szybko rozłączyłam się, odłożyłam telefon i poszłam zobaczyć kto jest tak niecierpliwy. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się postać mojej uśmiechniętej współlokatorki. Odsunęłam się tak, żeby mogła przejść i z powrotem zamknęłam za nią drzwi.
- Zapomniałam kluczy! - oznajmiła, wieszając swoją fioletową bluzę na wieszaku. Kiwnęłam głową na znak zrozumienia. Dziewczyna udała się do kuchni, zapewne chcąc ugotować sobie obiad. Poszłam w jej ślady i zajęłam miejsce przy stole. Przez chwilę przyglądałam się jej poczynaniom. Wyciągała jakieś składniki i po kolej kładła na kuchennym blacie.
- Może ty i Will chcielibyście pojechać ze mną do Berlina? - postanowiłam zapytać czy nie miałaby ochoty wybrać się tam z nami. Właściwie poznała tylko Zayna, a to byłaby świetna okazja na poznanie reszty chłopaków.
- Do Berlina? - zapytała trochę zdziwiona.
- Tak. Dziś zaprosiła mnie moja kuzynka. Mam zabrać ze sobą znajomych, więc pomyślałam, że mielibyście ochotę pojechać ze mną.
- Właściwie.. Może to nie jest najgorszy pomysł. Gdzie mielibyśmy spać? Na jak długo?
- Spać będziemy u Julii, mojej kuzynki. Ma na prawdę duuuuży dom. Na tak długo jak tylko będziemy chcieli. Więc co ty na to?
- Może być całkiem fajnie. Powiem jeszcze Willowi.
- Okej. Ja zapytam jeszcze moich znajomych.
- Jakich znajomych? - zapytała trochę podejrzliwie.
- A takich pięciu idiotów. - odpowiedziałam z uśmiechem i pobiegłam po mój telefon. Rzuciłam się na kanapę i wybrałam pierwszy lepszy numer który mi się trafił, w tym wypadku był to numer Nialla. Wiedziałam, że chłopcy i tak siedzą razem w ich apartamencie. Mieli teraz mnóstwo wolnego. Nialler odebrał po 3 sygnałach.
- Sieeeema! - krzyknął jak zwykle radosny.
- Cześć Niall. Są gdzieś obok ciebie pozostali?
- Mhm, siedzią obok.
- Świetnie. Możesz dać na głośnik tak, żeby każdy słyszał?
- Jasne.
- Heeej! - krzyknęli wszyscy naraz, tak, że prawie ogłuchłam. - co tam?
- A dobrze, dobrze. Dzwonię, bo mam pewną propozycję.
- No to mów szybko o co chodzi! - wyrwał się Lou.
- No już, już. - i tutaj powtórzyłam rozmowę, którą dosłownie przed chwilą przeprowadziłam wraz z Sophie. Chłopcy również zgodzili się, więc ekipę miałam już załatwioną. Ustaliliśmy że pojedziemy już jutro. Po obgadaniu wszystkich szczegółów, pożegnałam się z nimi i poinformowałam o wszystkim Sophie. Zarezerwowałam bilety i napisałam do Julii, że w najbliższym czasie może się nas spodziewać. Właściwie wszystko załatwiane na szybko, ale przecież spontaniczne wycieczki są najlepsze!
*Następnego dnia*
Zajęłam właśnie swoje miejsce w samolocie, kiedy w końcu zauważyłam spóźnionych chłopaków. Zapomniałam dodać, że Danielle, Eleanor i Perrie nie mogły pojechać z nami, ze względu na ich pracę.
- No wreszcie raczyliście się pojawić! - spojrzałam na nich groźnym wzrokiem.
- Były korki...
- Zayn zaspał! - i tak zaczęli się przekrzykiwać z jakiego to powodu prawie spóźnili się na lot.
- Dobrze, już cicho! Idźcie lepiej zająć miejsce. - uciszyłam ich i wyciągnęłam z mojej torebki książkę. Pogrążyłam się w innym świecie, kiedy usłyszałam krzyki tuż za swoimi plecami.
- Co ty tu robisz?! - podobnie jak siedzący obok mnie Liam odwróciłam się, by sprawdzić co, a raczej kto jest przyczyną hałasu.
- Lecę do Berlina razem z Leną! - okazało się, że to Sophie i Zayn kłócą się. Spojrzałam na nich zdziwiona, nie sądziłam, że mogą żywić do siebie taką niechęć.
- Co?! przecież... To są twoi znajomi? - spojrzała pytająco na mnie.
- No tak. Harry, Liam, Zayn.... - tutaj przerwała moje wyliczanie
- Mogłaś mnie uprzedzić, no ale trudno. Można jeszcze wyjść?
- Niestety nie. Drzwi są już zamknięte, za chwilę startujemy. Nikt już nie wychodzi ani nie wchodzi. - odpowiedziała stewardessa, która przyglądała się całemu zdarzeniu.
- Nie wnikam dlaczego się tak nie lubicie, ale będziecie musieli siebie jakoś znieść. - powiedziałam chcąc uspokoić towarzystwo. Właściwie w 'dyskusji' brała udział tylko Sophie, Zayn i ja. Reszta tylko przysłuchiwała się z zaciekawieniem.
- Ale... - odparli niemal równocześnie.
- Nie ma żadnego 'ale'! Lecimy razem do Szwablandii i będziemy się tam świetnie bawić! - odpowiedziałam, a wszyscy się zaśmiali i przytaknęli. Atmosfera trochę się rozluźniła, a ja wróciłam do lektury.
______________________________________
Na początek baaaaaaardzo przepraszam, że tak długo nie dodawałam i obiecuję, że od teraz na pewno będę dodawać rozdziały jak najszybciej c:
Mam nadzieję, że wam się podoba.
Jeśli czytacie to proszę komentujcie (:
środa, 13 lutego 2013
Rozdział 13
Tytuł: "Tak bardzo tęskniłam za tą jego delikatnością..."
Perspektywa: Sophie Lawrence
Razem z Will'em postanowiliśmy wybrać się do kina na jakiś film. W sumie, nawet nie widzieliśmy co grają. To była spontaniczna decyzja, a każde z nas takowe lubi. Jesteśmy nieobliczalni i nieprzewidywalni. Nigdy nie wiadomo co siedzi w naszych głowach. Ktoś, kto nie jest z nami powiązany w jakiś sposób, ktoś, kto nas nie zna, nie potrafi określić co mamy zamiar zrobić w danym momencie, czy też o czym myślimy. Jedynie my - ja i Will - rozumiemy się bez słów. Wystarczy jedno spojrzenie, jeden gest i już oboje wiemy o co chodzi. Kiedy idziemy przez miasto i zachowujemy się w sposób... w jaki się zachowujemy, ludzie uważają nas za osoby chore psychicznie. Nie, nie, nie! To nie jest tylko wrażenie, które odnosimy. Kiedyś zdarzyła się taka sytuacja, że siedzieliśmy w parku na ławce i oboje dostaliśmy głupawki. Ja miałam większy problem z uspokojeniem się w przeciwieństwie do mojego chłopaka, który zrobił to w oka mgnieniu. Kiedy ja się śmiałam jak głupia, a moje ciało dostało przez to dziwnych drgawek, podeszła do nas kobieta około siedemdziesiątki i chciała dać William'owi około 200 funtów, aby oddał mnie na leczenie. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że pieniądze, które nam chciała podarować, nie wystarczyłyby na terapię, więc zapewniła Will'a, że zorganizuje specjalną akcję, aby jego koleżanka (czyli ja) mogła w końcu stać się normalną dziewczyną. Wierzcie mi, że tego dnia zaczęłam się starać zachowywać normalnie w miejscach publicznych i oczywiście nadal się staram. Aby nie było wątpliwości - nie jesteśmy złodziejami i oszustami, więc grzecznie wyjaśniliśmy hojnej kobiecie, iż to taki wiek i moje zachowanie jest prawie normalne. Początkowo nie chciała w to uwierzyć i myślała, że Willy próbuje mnie chronić przed psychiatrykiem, jednak w końcu udało nam się ją przekonać, że z moją głową jest wszystko w porządku.
Po dwugodzinnym filmie komediowym opuściliśmy kino. Bardzo lubię takie wypady, ale najbardziej podobają mi się wówczas, gdy mogę w spokoju obejrzeć film. Niestety dzisiaj nie było to możliwe, ponieważ Will cały czas mnie rozpraszał pocałunkami i czułymi słówkami, które szeptał mi do ucha, delikatnie przygryzając jego płatek. Jednak ze względu na to, że zależało mi na obejrzeniu ekranizacji do końca, ignorowałam swojego chłopaka i próbowałam skupić się na filmie.
Kino, które odwiedziliśmy znajdowało się w jednej z lokalnych galerii. Po opuszczeniu sali kinowej udaliśmy się na małe co nieco, a mianowicie lody. Zajęliśmy jeden z wolnych stolików w małej kawiarence, która również znajdowała się w galerii, a po chwili podeszła do nas kelnerka. Złożyliśmy zamówienia i młoda dziewczyna udała się na kuchnię, aby je przygotować. Ja zdecydowałam się na "Czekoladowe Tango", a Willy wybrał "Truskawkową Fantazję". Na zamówienia czekaliśmy około 10 minut i w tym czasie mój ukochany szatyn ponowił swoje gierki, które już rozpoczął w sali kinowej. Pomimo tego, iż było na prawdę ciężko, po raz kolejny udało mi się powstrzymać chłopaka i doprowadzić go do porządku. W końcu jest w miejscu publicznym, w którym takie zachowanie może być dla niektórych romantyczne i słodkie, ale dla drugich wręcz odrzucające i obrzydliwe. Dlatego też zachowałam się w ten sposób, a nie inny.
Kiedy zjedliśmy zamówione desery lodowe, postanowiliśmy trochę pozwiedzać galerię. Nagle poczułam potrzebę pójścia do toalety. Poinformowałam o tym William'a, który oczywiście chciał mi pomóc (zboczeniec!), jednak gdy mu odmówiłam stwierdził, że idzie do sklepu ze sprzętem RTV. On zawsze lubił takie rzeczy, z resztą ja również, lecz tym razem nie mogłam mu towarzyszyć w tej jakże fascynującej wyprawie do jednego z jego ulubionych sklepów. Pomimo tego, obiecałam mu, iż potem do niego dołączę.
Kiedy chłopak zniknął mi z oczu, skierowałam się do łazienek. Tam zrobiłam to, co miałam zrobić, umyłam ręce i zaczęłam ogarniać swój wygląd. Kiedy poprawiałam makijaż, do łazienki z hukiem wpadła jakaś dziewczyna w objęciach Zayn'a. Chwila, chwila! Zayn'a?! Ale jak to? Przecież... przecież... Kurwa!
Spojrzałam na nich po raz kolejny i widziałam tam siebie. Widziałam jak się całujemy, jak przytulamy i jak spędzamy wspólnie noc. Wspomnienia powróciły, a ja poczułam silne ukłucie w klatce piersiowej.
- Cześć Zayn. Męska jest tam. - powiedziałam oschle, wskazując dłonią przez otwarte drzwi miejsce, gdzie załatwiają się mężczyźni.
W tym momencie chłopak oderwał się od dziewczyny o fioletowych włosach i zdziwiony spojrzał na mnie. Zamurowało go, to pewne. Biedny nie wiedział co powiedzieć i nagle go olśniło.
- Ekhm... Sophie to Perrie, moja dziewczyna. - powiedział, a ja po raz kolejny poczułam ten cholerny ból w klatce piersiowej. Tym razem był on silniejszy i nawet mogłabym określić jego centrum, którym było moje serce. Tylko dlaczego? Przecież mam chłopaka, którego kocham, a moje uczucie jest odwzajemnione.
Sztucznie uśmiechnęłam się do dziewczyny i podałam jej rękę.
- Miło było mi cię poznać, ale na mnie już czas. Mój chłopak Will pewnie się niecierpliwi. - wypowiadając te słowa posłałam chytry uśmieszek Malikowi, po czym opuściłam łazienkę. Czy byłam zazdrosna? Sama nie wiem. Nie sądzę. Przecież poza wspólnie spędzoną nocą nic nas nie łączy. Bo nie łączy, prawda? W sumie, to nie wiem czym ja się tak przejmuję. Wielokrotnie uprawiałam seks z różnymi chłopakami i potem gówno mnie to obchodziło. Więc dlaczego teraz czuję się tak... dziwnie? Dlaczego poczułam to dziwne uczucie w klatce piersiowej? Dlaczego ta jego fioletowowłosa laska tak mnie irytowała? Kurwa, dlaczego?!
Postanowiłam nie zawracać sobie tym więcej głowy, dlatego też wróciłam do Will'a, który aktualnie podziwiał netbook'i. Na powitanie dostałam całusa. Nie powiem zdziwiło mnie to, gdyż widzieliśmy się jakieś 5 minut temu, ale w sumie może tak robić częściej. Z racji tego, iż William mocno mnie pociąga, a jego subtelny pocałunek mnie lekko pobudził, nie pozwoliłam mu na kontynuowanie oglądania sprzętu. Zamiast tego złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę łazienek. Nie wiem co mną wtedy kierowało. Czy było to działanie Will'a na moją osobę, czy raczej chęć wzbudzenia zazdrości w Malik'u? Nie mam pojęcia, ale nie zastanawiałam się nad tym jakoś szczególnie długo.
Wciągnęłam swojego chłopaka do jednej z kabin i od razu obdarowałam go namiętnym pocałunkiem, który bez wahania został odwzajemniony. Po chwili poczułam jego wargi na mojej szyi i obojczykach. Kiedy ten pieścił górną partię mego ciała, ja zajęłam się ściąganiem jego marynarki i koszulki. Po chwili oboje byliśmy nadzy, a William zaczął delikatnie we mnie wchodzić. Tak bardzo tęskniłam za tą jego delikatnością. Kiedy przyspieszył ruchu z moich ust wydobył się pierwszy, głośny jęk przyjemności. Nie minęła chwila kiedy całkowicie oddaliśmy się temu co robiliśmy i nie zwracając uwagi na to czy ktoś może być w łazience, wydawaliśmy z siebie dzikie odgłosy rozkoszy. Zdarzyło nam się nawet wykrzyczeć wzajemnie nasze imiona, kiedy drzwi od kabiny z hukiem się otworzyły.
_______________________________________________________
No to jest 13 rozdział.
Tak strasznie mi głupio... Powinien się pojawić już dawno, za co przepraszam.
Powodem był brak czasu, weny i chęci.
Tak, chęci. Ostatnio w moim życiu zbyt wiele się działo i po prostu nie miałam ochoty na nic.
W każdym bądź razie rozdział jest napisany, więc możecie komentować.
Mnie osobiście się nie podoba, ale może wam przypadnie do gustu :)
Ps. Przepraszam, że tak krótki i przepraszam za błędy jeśli jakiekolwiek wystąpiły.
Perspektywa: Sophie Lawrence
Razem z Will'em postanowiliśmy wybrać się do kina na jakiś film. W sumie, nawet nie widzieliśmy co grają. To była spontaniczna decyzja, a każde z nas takowe lubi. Jesteśmy nieobliczalni i nieprzewidywalni. Nigdy nie wiadomo co siedzi w naszych głowach. Ktoś, kto nie jest z nami powiązany w jakiś sposób, ktoś, kto nas nie zna, nie potrafi określić co mamy zamiar zrobić w danym momencie, czy też o czym myślimy. Jedynie my - ja i Will - rozumiemy się bez słów. Wystarczy jedno spojrzenie, jeden gest i już oboje wiemy o co chodzi. Kiedy idziemy przez miasto i zachowujemy się w sposób... w jaki się zachowujemy, ludzie uważają nas za osoby chore psychicznie. Nie, nie, nie! To nie jest tylko wrażenie, które odnosimy. Kiedyś zdarzyła się taka sytuacja, że siedzieliśmy w parku na ławce i oboje dostaliśmy głupawki. Ja miałam większy problem z uspokojeniem się w przeciwieństwie do mojego chłopaka, który zrobił to w oka mgnieniu. Kiedy ja się śmiałam jak głupia, a moje ciało dostało przez to dziwnych drgawek, podeszła do nas kobieta około siedemdziesiątki i chciała dać William'owi około 200 funtów, aby oddał mnie na leczenie. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że pieniądze, które nam chciała podarować, nie wystarczyłyby na terapię, więc zapewniła Will'a, że zorganizuje specjalną akcję, aby jego koleżanka (czyli ja) mogła w końcu stać się normalną dziewczyną. Wierzcie mi, że tego dnia zaczęłam się starać zachowywać normalnie w miejscach publicznych i oczywiście nadal się staram. Aby nie było wątpliwości - nie jesteśmy złodziejami i oszustami, więc grzecznie wyjaśniliśmy hojnej kobiecie, iż to taki wiek i moje zachowanie jest prawie normalne. Początkowo nie chciała w to uwierzyć i myślała, że Willy próbuje mnie chronić przed psychiatrykiem, jednak w końcu udało nam się ją przekonać, że z moją głową jest wszystko w porządku.
Po dwugodzinnym filmie komediowym opuściliśmy kino. Bardzo lubię takie wypady, ale najbardziej podobają mi się wówczas, gdy mogę w spokoju obejrzeć film. Niestety dzisiaj nie było to możliwe, ponieważ Will cały czas mnie rozpraszał pocałunkami i czułymi słówkami, które szeptał mi do ucha, delikatnie przygryzając jego płatek. Jednak ze względu na to, że zależało mi na obejrzeniu ekranizacji do końca, ignorowałam swojego chłopaka i próbowałam skupić się na filmie.
Kino, które odwiedziliśmy znajdowało się w jednej z lokalnych galerii. Po opuszczeniu sali kinowej udaliśmy się na małe co nieco, a mianowicie lody. Zajęliśmy jeden z wolnych stolików w małej kawiarence, która również znajdowała się w galerii, a po chwili podeszła do nas kelnerka. Złożyliśmy zamówienia i młoda dziewczyna udała się na kuchnię, aby je przygotować. Ja zdecydowałam się na "Czekoladowe Tango", a Willy wybrał "Truskawkową Fantazję". Na zamówienia czekaliśmy około 10 minut i w tym czasie mój ukochany szatyn ponowił swoje gierki, które już rozpoczął w sali kinowej. Pomimo tego, iż było na prawdę ciężko, po raz kolejny udało mi się powstrzymać chłopaka i doprowadzić go do porządku. W końcu jest w miejscu publicznym, w którym takie zachowanie może być dla niektórych romantyczne i słodkie, ale dla drugich wręcz odrzucające i obrzydliwe. Dlatego też zachowałam się w ten sposób, a nie inny.
Kiedy zjedliśmy zamówione desery lodowe, postanowiliśmy trochę pozwiedzać galerię. Nagle poczułam potrzebę pójścia do toalety. Poinformowałam o tym William'a, który oczywiście chciał mi pomóc (zboczeniec!), jednak gdy mu odmówiłam stwierdził, że idzie do sklepu ze sprzętem RTV. On zawsze lubił takie rzeczy, z resztą ja również, lecz tym razem nie mogłam mu towarzyszyć w tej jakże fascynującej wyprawie do jednego z jego ulubionych sklepów. Pomimo tego, obiecałam mu, iż potem do niego dołączę.
Kiedy chłopak zniknął mi z oczu, skierowałam się do łazienek. Tam zrobiłam to, co miałam zrobić, umyłam ręce i zaczęłam ogarniać swój wygląd. Kiedy poprawiałam makijaż, do łazienki z hukiem wpadła jakaś dziewczyna w objęciach Zayn'a. Chwila, chwila! Zayn'a?! Ale jak to? Przecież... przecież... Kurwa!
Spojrzałam na nich po raz kolejny i widziałam tam siebie. Widziałam jak się całujemy, jak przytulamy i jak spędzamy wspólnie noc. Wspomnienia powróciły, a ja poczułam silne ukłucie w klatce piersiowej.
- Cześć Zayn. Męska jest tam. - powiedziałam oschle, wskazując dłonią przez otwarte drzwi miejsce, gdzie załatwiają się mężczyźni.
W tym momencie chłopak oderwał się od dziewczyny o fioletowych włosach i zdziwiony spojrzał na mnie. Zamurowało go, to pewne. Biedny nie wiedział co powiedzieć i nagle go olśniło.
- Ekhm... Sophie to Perrie, moja dziewczyna. - powiedział, a ja po raz kolejny poczułam ten cholerny ból w klatce piersiowej. Tym razem był on silniejszy i nawet mogłabym określić jego centrum, którym było moje serce. Tylko dlaczego? Przecież mam chłopaka, którego kocham, a moje uczucie jest odwzajemnione.
Sztucznie uśmiechnęłam się do dziewczyny i podałam jej rękę.
- Miło było mi cię poznać, ale na mnie już czas. Mój chłopak Will pewnie się niecierpliwi. - wypowiadając te słowa posłałam chytry uśmieszek Malikowi, po czym opuściłam łazienkę. Czy byłam zazdrosna? Sama nie wiem. Nie sądzę. Przecież poza wspólnie spędzoną nocą nic nas nie łączy. Bo nie łączy, prawda? W sumie, to nie wiem czym ja się tak przejmuję. Wielokrotnie uprawiałam seks z różnymi chłopakami i potem gówno mnie to obchodziło. Więc dlaczego teraz czuję się tak... dziwnie? Dlaczego poczułam to dziwne uczucie w klatce piersiowej? Dlaczego ta jego fioletowowłosa laska tak mnie irytowała? Kurwa, dlaczego?!
Postanowiłam nie zawracać sobie tym więcej głowy, dlatego też wróciłam do Will'a, który aktualnie podziwiał netbook'i. Na powitanie dostałam całusa. Nie powiem zdziwiło mnie to, gdyż widzieliśmy się jakieś 5 minut temu, ale w sumie może tak robić częściej. Z racji tego, iż William mocno mnie pociąga, a jego subtelny pocałunek mnie lekko pobudził, nie pozwoliłam mu na kontynuowanie oglądania sprzętu. Zamiast tego złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę łazienek. Nie wiem co mną wtedy kierowało. Czy było to działanie Will'a na moją osobę, czy raczej chęć wzbudzenia zazdrości w Malik'u? Nie mam pojęcia, ale nie zastanawiałam się nad tym jakoś szczególnie długo.
Wciągnęłam swojego chłopaka do jednej z kabin i od razu obdarowałam go namiętnym pocałunkiem, który bez wahania został odwzajemniony. Po chwili poczułam jego wargi na mojej szyi i obojczykach. Kiedy ten pieścił górną partię mego ciała, ja zajęłam się ściąganiem jego marynarki i koszulki. Po chwili oboje byliśmy nadzy, a William zaczął delikatnie we mnie wchodzić. Tak bardzo tęskniłam za tą jego delikatnością. Kiedy przyspieszył ruchu z moich ust wydobył się pierwszy, głośny jęk przyjemności. Nie minęła chwila kiedy całkowicie oddaliśmy się temu co robiliśmy i nie zwracając uwagi na to czy ktoś może być w łazience, wydawaliśmy z siebie dzikie odgłosy rozkoszy. Zdarzyło nam się nawet wykrzyczeć wzajemnie nasze imiona, kiedy drzwi od kabiny z hukiem się otworzyły.
_______________________________________________________
No to jest 13 rozdział.
Tak strasznie mi głupio... Powinien się pojawić już dawno, za co przepraszam.
Powodem był brak czasu, weny i chęci.
Tak, chęci. Ostatnio w moim życiu zbyt wiele się działo i po prostu nie miałam ochoty na nic.
W każdym bądź razie rozdział jest napisany, więc możecie komentować.
Mnie osobiście się nie podoba, ale może wam przypadnie do gustu :)
Ps. Przepraszam, że tak krótki i przepraszam za błędy jeśli jakiekolwiek wystąpiły.
poniedziałek, 21 stycznia 2013
Rozdział 12
Tytuł: "Byłam szczęśliwa? Niewykluczone."
Perspektywa: Lena Moore Muzyka: http://www.youtube.com/watch?v=Y_n-0yJpHJ4
Rano obudziłam się wcześniej niż zazwyczaj. Promienie słońca wpadały do mojego pokoju, rażąc mnie w oczy. Pierwszy raz od dłuższego czasu budziłam się w swoim łóżku, a nie w ponurej szpitalnej sali. Nie miałam już tego cholernego gipsu na nodze i czułam się naprawdę świetnie. Podczas tego całego pobytu w szpitalu, z Harry'm gadałam tylko kilka razy. Chłopcy byli teraz zajęci nagraniami, wywiadami i nie wiadomo czym jeszcze. Postanowiłam wstać i przebrać się w coś, w czym mogłabym pokazać się ludziom. Kiedy wyglądałam w miarę przyzwoicie wyszłam ze swojego królestwa i udałam się do kuchni w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Ze względu na to, że mój talent kucharski pozostawia
wiele do życzenia, wzięłam po prostu jabłko, zrobiłam sobie kawę i zajęłam miejsce przy stole. Usłyszałam czyjąś rozmowę i kroki.Ciekawa obróciłam się i spostrzegłam, że do pomieszczenia którym aktualnie się znajdowałam weszła Sophie i jakiś nieznany mi dotąd chłopak.
- Lena, poznaj mojego chłopaka. - powiedziała uśmiechnięta dziewczyna, a ja wstałam żeby przywitać się z nim. - Will to jest Lena, Lena, Will. - przedstawiła nas sobie, a ja podałam mu rękę. Uścisnął ją i uśmiechnął się. Muszę przyznać, że chłopak wydaję się być bardzo sympatyczny.
- My będziemy już się zbierać - oznajmili po krótkiej rozmowie. Pożegnałam się z nimi i udałam do salonu. Wzięłam komórkę i zobaczyłam jedną nieodebraną wiadomość.
"Mam nadzieję, że masz dziś czas. Spotkamy się?- Harry."
- Otwieraj, wiem że tam jesteś! - No tak. Pewnie nie był zbyt zadowolony z tego, że postanowiłam zerwać z nim kontakt. Obiecałam coś Harry'emu i na pewno nie ulegnę. Jeśli chcę coś zmienić muszę skończyć z ćpaniem. Takie życie nie jest dla mnie. Szkoda, że dopiero teraz to zrozumiałam. Stop. Chwila. Przecież drzwi wcale nie są zamknięte. Zanim zdążyłam zareagować chłopak był już w środku i coraz bardziej zbliżał się do mnie.
- Czego chcesz? - zapytałam oschle, udając obojętną, lecz tak naprawdę zżerał mnie strach. Modliłam się żeby Harry przyszedł jak najszybciej. Albo chociaż Daniel. Normalnie wprasza się bez zapowiedzi, ale jak go potrzebuję to łazi nie wiadomo gdzie?!
Chłopak szedł w moją stronę, a ja automatycznie cofałam się.
- Jak to czego chcę? Nagle stałaś się taka grzeczna? - powiedział z kpiną w głosie.
- Nie twój interes! Wyjdź stąd! - krzyknęłam jeszcze bardziej zdenerwowana. Nagle poczułam jak plecami dotykam czegoś zimnego. No tak. Ściana.
- Myślisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz?! Wiem, że mnie potrzebujesz!
- Nic nie wiesz! Jesteś zwykłym ćpunem! Nie jestem taka jak ty i nigdy nie będę! Nie chcę cię więcej widzieć!
- Tak rozmawiać nie będziemy! - wykrzyczał stojąc niebezpiecznie blisko. Uderzył mnie. Nie powiem, zabolało. Upadłam na ziemię.
On uklęknął nade mną, wiedziałam, że to jeszcze nie koniec. Po moim policzku spłynęła łza. Bezsilności? Być może. Czekałam na to co za chwilę się wydarzy. Jack chwycił mnie i obrócił w swoją stronę. Nagle po całym mieszkaniu rozległ się donośny dzwonek do drzwi. Odetchnęłam z ulgą i już chciałam krzyczeć o pomoc, kiedy chłopak wstał pośpiesznie i dodał na odchodne - To jeszcze nie koniec! Zobaczysz!-
Wyszedł. Tak po prostu wyszedł. Usłyszałam jak otwiera drzwi i wychodzi. Chwilę później ktoś wszedł do mojego mieszkania. Usłyszałam swoje imię i kogoś podchodzącego do mnie. Twarz miałam ukrytą w dłoniach. Spojrzałam na mojego wybawcę, którym okazał się Harry.
- Dziękuję - pomógł mi podnieść się z ziemi. Wtuliłam się w niego. Czułam przyjemny dreszcz na moim ciele, ciepło bijące od chłopaka. Trwaliśmy tak krótką chwilę, aż w końcu oderwaliśmy się od siebie.
- Powiesz mi co się stało i...- przerwałam mu, zanim zdążył zasypać mnie pytaniami.
- Załatwiałam pewne sprawy. Chcę zacząć wszystko od nowa. Obiecałam ci coś i tego będę się trzymać. - chłopaka chyba zadowoliła taka odpowiedź, bo więcej nic nie mówił. Po chwili niezręcznej dla mnie ciszy postanowiłam ją przerwać. - Wiesz co Harry? - chłopak przeniósł swój wzrok na mnie. - Nie rozumiem jednego. Dlaczego wciąż mi pomagasz? Dlaczego jak inni nie masz mnie gdzieś?- nie słysząc odpowiedzi z jego strony, kontynuowałam - Odpowiedz. Dlaczego po prostu nie przejdziesz obok mnie obojętnie, co?
- Bo mi na tobie zależy! Kocham Cię, rozumiesz? Tylko przy tobie czuję się inaczej, wyjątkowo. Już dawno chciałem ci to powiedzieć, ale nie miałem odwagi. - powiedział, a ja stałam, niedowieżając w to co właśnie usłyszałam. Pod wpływem emocji pocałowałam go. Sama nie wiem dlaczego to zrobiłam, lecz czułam, że ten pocałunek był naprawdę wyjątkowy. Czułam się przy nim bezpiecznie. Byłam szczęśliwa? Niewykluczone.
- Harry, ja... eh, przepraszam. Muszę to wszystko przemyśleć. - przerwałam pocałunek. To wszystko działo się trochę za szybko. Zdecydowanie za dużo wydarzeń jak na jeden dzień.
- Powinienem już iść. - powiedział i nie dając mi szansy odpowiedzi, wyszedł.
_________________________________________
Wiem, że dodaję trochę późno, ale nie miałam ani weny, ani czasu :|
Moim zdaniem rozdział mi nie wyszedł.
W każdym razie wyrażajcie swoją opinie w komentarzach! (:
piątek, 11 stycznia 2013
Rozdział 11
Tytuł: "Będziesz tego żałować!"
Perspektywa: Sophie Lawrence
Muzyka: pojawi się w dalszej części rozdziału ;)
Rano obudziły mnie jakieś hałasy dochodzące prawdopodobnie z kuchni. Niewyspana i obolała podniosłam się z łóżka i udałam do łazienki, aby się ogarnąć. Stanęłam przed lustrem i przyglądałam się dziewczynie o bladej cerze i brązowych oczach, pod którymi miała lekkie sińce. Mój dzisiejszy wygląd był spowodowany wczorajszymi wydarzeniami. Nie mogłam wyrzucić ze swojej głowy Emily. Lecz tu nie chodzi o to, że coś do niej czuję, bo tak wcale nie jest. Jestem hetero, zdecydowanie. Nie mogłam o niej zapomnieć, ponieważ bałam się propozycji jaką miała mi dzisiaj złożyć. Bałam się, że znów zacznie mnie wykorzystywać i szantażować tak, jak zrobiła to wczoraj. Byłam przerażona, ale musiałam stawić temu czoło. Chciałam pokazać tej zdzirze, że jestem silna. Ale czy tak jest na prawdę? Kiedyś może i taka byłam, ale teraz coś we mnie pękło. Jeszcze nie wiem co takiego, ale wiem, że muszę się dowiedzieć.
Nałożyłam na twarz fluid matujący i trochę pudru, aby choć trochę zakryć worki pod oczami. Następnie rzęsy przeciągnęłam tuszem i podkręciłam delikatnie zalotką, a usta pomalowałam błyszczykiem o smaku truskawkowym, który uwielbiałam.
Po odbyciu porannej toalety, udałam się z powrotem do sypialni, aby przebrać się w coś, w czym mogłabym pokazać się ludziom. Padło na brązową bluzkę z nadrukiem, czarną spódniczkę mini i botki tego samego koloru. Aby uzupełnić strój założyłam czarny kapelusik i kilka bransoletek.
Po przygotowaniu się na spotkanie z innymi mieszkańcami tego miasta, opuściłam swój pokój i poszłam do kuchni, aby sprawdzić co się tam wcześniej wydarzyło.
Kiedy przekroczyłam próg kuchni, zobaczyłam leżącą na podłodze Lenę, która trzyma się mocno za krwawiącą nogę. Podeszłam bliżej, po czym zauważyłam, że dziewczyna ma złamanie otwarte piszczela. Natychmiastowo zadzwoniłam po karetkę pogotowia, która zjawiła się na miejscu po około 10 minutach. W międzyczasie zapytałam Lenę, jak to się stało. W odpowiedzi usłyszałam jedynie, że spadła z parapetu, na którym stanęła, aby powiesić firankę w oknie. Nie rozumiem jak mogła być tak niezdarna. Poza tym, kto normalny wchodzi na parapet, aby wieszać firanki? Nie lepiej po prostu podstawić sobie krzesło albo poprosić kolegę, który mieszka na tym samym piętrze apartamentowca? Lecz to nie było w tej chwili najważniejsze. Najistotniejszą rzeczą było zdrowie blondynki. Razem z dziewczyną i lekarzami pojechałam do szpitala. Lena nie mogła być teraz sama. Ze względu na to, że lubię oglądać serial "Chirurdzy" i może to dziwnie zabrzmi, mam mniej więcej obeznanie w różnego typu urazach i chorobach, wiedziałam, że dziewczyna będzie musiała przejść zabieg, podczas którego złożą złamaną kość w całość.
Nie powiem, że blondynka nie była przejęta. Bała się jak cholera! Aby dodać jej otuchy, chwyciłam jej dłoń i powtarzałam, że wszystko będzie w porządku, bo to tylko złamanie. Najwyraźniej moje słowa nie podniosły zbytnio dziewczyny na duchu, gdyż mruknęła tylko ciche i sarkastyczne: "Jasne". Z resztą, co się dziwić. Przecież: "wszystko będzie w porządku" to każdemu znane pocieszenie, którego używa się zawsze i wszędzie. Szczerze mówiąc mogłam się bardziej wysilić i powiedzieć coś, co faktycznie mogłoby podnieść dziewczynę na duchu. Niestety w tym momencie mój mózg nie pracował najwydajniej, więc efekty można było zauważyć właśnie podczas mojej akcji: "Pociesz Lenę!".
W końcu lekarze zabrali pannę Moore na salę operacyjną, na której rozpoczął się zabieg. Nerwowo, cały czas spoglądałam na zegarek, którego wskazówki niemiłosiernie długo się przesuwały i wybijały kolejne minuty. Przynajmniej takie miałam wrażenie. Ogólnie doszłam do wniosku, że im częściej patrzę na zegarek, tym wolniej płynie czas. Aczkolwiek wiem, że to tylko złudzenie, bo czas płynie zawsze w tym samym tempie.
Wkrótce drzwi od sali, na której przeprowadzany był zabieg, otworzyły się, a w nich stanął lekarz. Kiedy tylko go zauważyłam, od razu podbiegłam do mężczyzny i zadawałam setki pytań na minutę, typu: "Co z nią?", "Jak się czuje?" itp.
- A kim pani w ogóle jest? - zapytał mnie chirurg dziwnie mi się przyglądając.
- Jej przyjaciółką. - palnęłam bez namysłu. Tylko w ten sposób mogłam się dowiedzieć, co z moją współlokatorką.
- W takim razie, stan dziewczyny jest stabilny, ale będzie musiała zostać na obserwacji przez kilka dni. Podejrzewamy, że dziewczyna spożywała narkotyki i to całkiem niedawno, więc musimy przeprowadzić szczegółowe badania. - odpowiedział i odszedł w przeciwnym kierunku.
W mojej głowie kłębiły się tysiące myśli na ten temat. Nie mogłam uwierzyć w to, że moja kulturalna i spokojna koleżanka ćpała i nadal prawdopodobnie ma zamiar to robić, bo wbrew pozorom, wcale nie jest łatwo rzucić ten nałóg. Już ja coś o tym wiem.
Nagle z sali operacyjnej pielęgniarka wyprowadziła wózek inwalidzki, na którym siedziała Lena. Podążyłam za pracownicą szpitala i trafiłam do sali nr 35, gdzie zostało przygotowane miejsce dla blondynki.
W pomieszczeniu znajdowały się cztery łóżka. Dwa z nich były zajęte przez dziewczyny w naszym wieku, tak sądzę. Po chwili do sali wszedł o kulach blondyn, do którego prawdopodobnie należało trzecie łóżko.
Chwilę posiedziałam przy Lenie, która jeszcze nie wybudziła się po narkozie, jednak gdy zorientowałam się, że jest godzina 1:40 pm, szybko opuściłam szpital i pobiegłam do Hyde Park'u, gdzie miałam spotkać się z Emily Zdzirą Blunt. Na miejscu pojawiłam się punktualnie, jednak znalezienie dziewczyny chwilę mi zajęło.
W końcu mi się udało. Nie powiem, że byłam zadowolona z podjęcia przeze mnie decyzji o przyjściu tutaj, ale zwyciężył strach.
- A więc przyszłaś. - powiedziała zadowolona Blunt.
- A miałam inne wyjście? - zapytałam sarkastycznie, na co tylko pokręciła głową.
- Wiedziałam, że jesteś mądrą dziewczynką, ale nie wiedziałam, że aż tak słabą. - uśmiechnęła się sztucznie.
- Tylko to chciałaś mi powiedzieć? Jeśli tak, to żegnam. - warknęłam i chciałam odejść, jednak zatrzymała mnie chwytając mocno mój nadgarstek. - Czego znowu? - syknęłam.
- Tak się do mnie zwracasz? Oj nie ładnie. - prychnęła.
- Słuchaj, ja na prawdę nie mam ochoty na twoje gierki, więc albo mi powiesz o co ci chodzi, albo zostaw mnie w spokoju. - powiedziałam.
- Chcę, żebyś do mnie wróciła. - rzekła stanowczo, a mnie zamurowało.
- Słucham? - wydukałam. - Wróciła? Przecież my nigdy nie byłyśmy razem.
- Boże, jaka ty jesteś głupia! Serio myślisz, że chciałabym się związać z kimś takim jak ty? Proszę cię... Chcę, żebyś wróciła do mojej drużyny. Do Chuck'a, Martin'a, Grace... - przerwałam jej.
- Nie licz na to. Nie pomogę wam. Wszyscy dobrze wiemy, ze to dzięki mnie dorobiliście się tyle kasy. Pomogłam wam i to ci powinno wystarczyć. Nie licz na więcej. - powiedziałam stanowczo. Nie chciałam po raz kolejny bawić się w dealerkę. Ani z nimi, ani z nikim innym. Nigdy.
- Ale ja się ciebie nie pytałam o zdanie. - odpowiedziała bezczelnie. - Masz do nas wrócić i nam pomóc, bo w przeciwnym razie trafisz do pudła. - zagroziła.
- Złotko... - zaczęłam zbliżając się do niej. - Myślisz, ze ja nie mam na ciebie haka? Uważasz, że tylko ty masz dowody na to, że handlowałam? Sądzisz, że byłam na tyle głupia, aby nie uwiecznić na zdjęciach twoich wybryków? Skarbie, ty nawet nie wiesz jakie ja mam obeznanie w tym fachu. Więc jeżeli chcesz mnie wydać policji, to zrób to, ale ja zrobię dokładnie to samo z tobą. Nie wyjdziesz z kicia do końca swoich dni. - gdy wypowiadałam te słowa, z każdą chwilą nabierałam coraz większej pewności siebie. Czułam jak od Emily emanuje strach. Strach i przerażenie. Pierwszy raz dostrzegłam w jej oczach coś, co nie było pewnością siebie. Wiedziała, że teraz ze mną nie wygra.
- Będziesz tego żałować! - syknęła, po czym popchnęła mnie, co spowodowało, że upadłam na trawę. Jeszcze przez chwilę obserwowałam szybko oddalającą się postać, kiedy nagle usłyszałam znajomy mi głos.
Muzyka: <klik>
- Sophie? Dlaczego siedzisz na ziemi? Wstawaj, bo mi się jeszcze rozchorujesz. - powiedział William i pomógł mi się podnieść. Zaczęłam otrzepywać się z ziemi. Podczas wykonywania tej czynności, chłopak nie spuszczał ze mnie wzroku, co mi się nawet podobało. Kiedy doprowadziłam swój wygląd do pierwotnego stanu, spojrzałam na szatyna i wzajemnie się obserwowaliśmy.
- Dlaczego się tak na mnie patrzysz? - zapytałam posyłając mu ciepły uśmiech.
- Bo mam oczy. - odpowiedział szczerząc się przy tym, na co tylko przewróciłam teatralnie mymi gałkami ocznymi. - Co powiesz na mały spacerek? - zaproponował z nadzieją w głosie. Nie był pewien mojej odpowiedzi. Bał się, że mu odmówię, jednak nie miałam zamiaru, więc się zgodziłam.
Nie wiem jak to się stało, ale doszliśmy do Hampstead Heath, gdzie skierowaliśmy się na Parliament Hill i siedliśmy na jednej z ławeczek podziwiając panoramę Londynu. Spędziliśmy tam około trzech godzin, rozmawiając i śmiejąc się z różnych wspomnień.
Nagle chłopak niepewnie chwycił moją dłoń. Spojrzałam na niego, po czym od razu puścił moją rękę. Znów chciałam poczuć jego ciepło, więc, aby dodać mu pewności siebie, uczyniłam to samo, co on przed chwilą - złapałam jego dłoń i uśmiechnęłam się do niego. Poskutkowało.
Will przysunął się bliżej mnie, jednak nadal nie był całkowicie przekonany, czy go nie odrzucę.
- William'ie Smith, zachowujesz się jak jakiś pieprzony nastolatek. Nie możesz po prostu zwyczajnie mnie przytulić, tylko jakieś podchody robisz? - skarciłam jego zachowanie ledwo powstrzymując się od śmiechu. Starałam się jak mogłam, aby ton mojego głosu zabrzmiał poważnie. Po moich słowach, szatyn natychmiastowo mnie objął, a następnie pocałował. No tego to się nie spodziewałam! No dobra... może i się spodziewałam, ale nie w tej chwili. Jednak nie miałam zamiaru przerywać pocałunku. Zamiast tego, odwzajemniłam go. Tak bardzo brakowało mi jego słodkich delikatnych ust, jego ciepła, obecności, jego całego...
- Sophie, mam dla ciebie bardzo ważne pytanie... - powiedział stanowczo, gdy tylko się od siebie oderwaliśmy.
- Słucham cię William'ie. - odparłam równie poważnie.
- Czy zechciałabyś mi dać drugą szansę? - zadał pytanie, którego tak bardzo bał się wypowiedzieć. Ze względu na to, że jestem troszkę wredna, postanowiłam się z nim podroczyć, pomimo tego, że byłam pewna swojej odpowiedzi.
- A co ja z tego będę miała?
- Może nie jestem super bogaty, nie jeżdżę Lamborghini, ale wiem, że kocham cię nad życie. Będę spędzać z tobą każdą wolną chwilę, będę cię wspierać, pomagać, pocieszać. Zawszę będę przy tobie i zawsze będę cię kochać. Bez względu na wszystko. - odpowiedział.
- Hmm, po pierwsze, nigdy nie używaj zwrotu zawsze. Ostatnio go użyłeś i stwierdzam, ze krótkie jest to twoje "always". Po drugie, nie szczególnie mnie przekonałeś. - w tym momencie chłopak zachłannie wpił się w moje usta, delikatnie przy tym pieszcząc językiem moje podniebienie.
- No dobra. Niech ci będzie. - powiedziałam z udawaną łaską w głosie.
- Czyli że co? - zapytał szelmowsko się uśmiechając.
- Dam ci tę drugą szansę. Ale ostatni raz, pamiętaj. Nigdy więcej. - ostrzegłam, a Will złożył na mych ustach subtelny pocałunek.
______________________________________________
No siemaa!
Przepraszam, ze nie napisałam tego rozdziału wcześniej, ale nie miałam czasu.
Cały tydzień miałam zawalony sprawdzianami i kartkówkami,
a potem tata zabronił mi siadać do komputera w tygodniu -.-
Jednak w końcu znalazłam chwilkę, aby nadrobić zaległości.
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i czekam na komentarze :)
Perspektywa: Sophie Lawrence
Muzyka: pojawi się w dalszej części rozdziału ;)
Rano obudziły mnie jakieś hałasy dochodzące prawdopodobnie z kuchni. Niewyspana i obolała podniosłam się z łóżka i udałam do łazienki, aby się ogarnąć. Stanęłam przed lustrem i przyglądałam się dziewczynie o bladej cerze i brązowych oczach, pod którymi miała lekkie sińce. Mój dzisiejszy wygląd był spowodowany wczorajszymi wydarzeniami. Nie mogłam wyrzucić ze swojej głowy Emily. Lecz tu nie chodzi o to, że coś do niej czuję, bo tak wcale nie jest. Jestem hetero, zdecydowanie. Nie mogłam o niej zapomnieć, ponieważ bałam się propozycji jaką miała mi dzisiaj złożyć. Bałam się, że znów zacznie mnie wykorzystywać i szantażować tak, jak zrobiła to wczoraj. Byłam przerażona, ale musiałam stawić temu czoło. Chciałam pokazać tej zdzirze, że jestem silna. Ale czy tak jest na prawdę? Kiedyś może i taka byłam, ale teraz coś we mnie pękło. Jeszcze nie wiem co takiego, ale wiem, że muszę się dowiedzieć.
Nałożyłam na twarz fluid matujący i trochę pudru, aby choć trochę zakryć worki pod oczami. Następnie rzęsy przeciągnęłam tuszem i podkręciłam delikatnie zalotką, a usta pomalowałam błyszczykiem o smaku truskawkowym, który uwielbiałam.
Po odbyciu porannej toalety, udałam się z powrotem do sypialni, aby przebrać się w coś, w czym mogłabym pokazać się ludziom. Padło na brązową bluzkę z nadrukiem, czarną spódniczkę mini i botki tego samego koloru. Aby uzupełnić strój założyłam czarny kapelusik i kilka bransoletek.
Po przygotowaniu się na spotkanie z innymi mieszkańcami tego miasta, opuściłam swój pokój i poszłam do kuchni, aby sprawdzić co się tam wcześniej wydarzyło.
Kiedy przekroczyłam próg kuchni, zobaczyłam leżącą na podłodze Lenę, która trzyma się mocno za krwawiącą nogę. Podeszłam bliżej, po czym zauważyłam, że dziewczyna ma złamanie otwarte piszczela. Natychmiastowo zadzwoniłam po karetkę pogotowia, która zjawiła się na miejscu po około 10 minutach. W międzyczasie zapytałam Lenę, jak to się stało. W odpowiedzi usłyszałam jedynie, że spadła z parapetu, na którym stanęła, aby powiesić firankę w oknie. Nie rozumiem jak mogła być tak niezdarna. Poza tym, kto normalny wchodzi na parapet, aby wieszać firanki? Nie lepiej po prostu podstawić sobie krzesło albo poprosić kolegę, który mieszka na tym samym piętrze apartamentowca? Lecz to nie było w tej chwili najważniejsze. Najistotniejszą rzeczą było zdrowie blondynki. Razem z dziewczyną i lekarzami pojechałam do szpitala. Lena nie mogła być teraz sama. Ze względu na to, że lubię oglądać serial "Chirurdzy" i może to dziwnie zabrzmi, mam mniej więcej obeznanie w różnego typu urazach i chorobach, wiedziałam, że dziewczyna będzie musiała przejść zabieg, podczas którego złożą złamaną kość w całość.
Nie powiem, że blondynka nie była przejęta. Bała się jak cholera! Aby dodać jej otuchy, chwyciłam jej dłoń i powtarzałam, że wszystko będzie w porządku, bo to tylko złamanie. Najwyraźniej moje słowa nie podniosły zbytnio dziewczyny na duchu, gdyż mruknęła tylko ciche i sarkastyczne: "Jasne". Z resztą, co się dziwić. Przecież: "wszystko będzie w porządku" to każdemu znane pocieszenie, którego używa się zawsze i wszędzie. Szczerze mówiąc mogłam się bardziej wysilić i powiedzieć coś, co faktycznie mogłoby podnieść dziewczynę na duchu. Niestety w tym momencie mój mózg nie pracował najwydajniej, więc efekty można było zauważyć właśnie podczas mojej akcji: "Pociesz Lenę!".
W końcu lekarze zabrali pannę Moore na salę operacyjną, na której rozpoczął się zabieg. Nerwowo, cały czas spoglądałam na zegarek, którego wskazówki niemiłosiernie długo się przesuwały i wybijały kolejne minuty. Przynajmniej takie miałam wrażenie. Ogólnie doszłam do wniosku, że im częściej patrzę na zegarek, tym wolniej płynie czas. Aczkolwiek wiem, że to tylko złudzenie, bo czas płynie zawsze w tym samym tempie.
Wkrótce drzwi od sali, na której przeprowadzany był zabieg, otworzyły się, a w nich stanął lekarz. Kiedy tylko go zauważyłam, od razu podbiegłam do mężczyzny i zadawałam setki pytań na minutę, typu: "Co z nią?", "Jak się czuje?" itp.
- A kim pani w ogóle jest? - zapytał mnie chirurg dziwnie mi się przyglądając.
- Jej przyjaciółką. - palnęłam bez namysłu. Tylko w ten sposób mogłam się dowiedzieć, co z moją współlokatorką.
- W takim razie, stan dziewczyny jest stabilny, ale będzie musiała zostać na obserwacji przez kilka dni. Podejrzewamy, że dziewczyna spożywała narkotyki i to całkiem niedawno, więc musimy przeprowadzić szczegółowe badania. - odpowiedział i odszedł w przeciwnym kierunku.
W mojej głowie kłębiły się tysiące myśli na ten temat. Nie mogłam uwierzyć w to, że moja kulturalna i spokojna koleżanka ćpała i nadal prawdopodobnie ma zamiar to robić, bo wbrew pozorom, wcale nie jest łatwo rzucić ten nałóg. Już ja coś o tym wiem.
Nagle z sali operacyjnej pielęgniarka wyprowadziła wózek inwalidzki, na którym siedziała Lena. Podążyłam za pracownicą szpitala i trafiłam do sali nr 35, gdzie zostało przygotowane miejsce dla blondynki.
W pomieszczeniu znajdowały się cztery łóżka. Dwa z nich były zajęte przez dziewczyny w naszym wieku, tak sądzę. Po chwili do sali wszedł o kulach blondyn, do którego prawdopodobnie należało trzecie łóżko.
Chwilę posiedziałam przy Lenie, która jeszcze nie wybudziła się po narkozie, jednak gdy zorientowałam się, że jest godzina 1:40 pm, szybko opuściłam szpital i pobiegłam do Hyde Park'u, gdzie miałam spotkać się z Emily Zdzirą Blunt. Na miejscu pojawiłam się punktualnie, jednak znalezienie dziewczyny chwilę mi zajęło.
W końcu mi się udało. Nie powiem, że byłam zadowolona z podjęcia przeze mnie decyzji o przyjściu tutaj, ale zwyciężył strach.
- A więc przyszłaś. - powiedziała zadowolona Blunt.
- A miałam inne wyjście? - zapytałam sarkastycznie, na co tylko pokręciła głową.
- Wiedziałam, że jesteś mądrą dziewczynką, ale nie wiedziałam, że aż tak słabą. - uśmiechnęła się sztucznie.
- Tylko to chciałaś mi powiedzieć? Jeśli tak, to żegnam. - warknęłam i chciałam odejść, jednak zatrzymała mnie chwytając mocno mój nadgarstek. - Czego znowu? - syknęłam.
- Tak się do mnie zwracasz? Oj nie ładnie. - prychnęła.
- Słuchaj, ja na prawdę nie mam ochoty na twoje gierki, więc albo mi powiesz o co ci chodzi, albo zostaw mnie w spokoju. - powiedziałam.
- Chcę, żebyś do mnie wróciła. - rzekła stanowczo, a mnie zamurowało.
- Słucham? - wydukałam. - Wróciła? Przecież my nigdy nie byłyśmy razem.
- Boże, jaka ty jesteś głupia! Serio myślisz, że chciałabym się związać z kimś takim jak ty? Proszę cię... Chcę, żebyś wróciła do mojej drużyny. Do Chuck'a, Martin'a, Grace... - przerwałam jej.
- Nie licz na to. Nie pomogę wam. Wszyscy dobrze wiemy, ze to dzięki mnie dorobiliście się tyle kasy. Pomogłam wam i to ci powinno wystarczyć. Nie licz na więcej. - powiedziałam stanowczo. Nie chciałam po raz kolejny bawić się w dealerkę. Ani z nimi, ani z nikim innym. Nigdy.
- Ale ja się ciebie nie pytałam o zdanie. - odpowiedziała bezczelnie. - Masz do nas wrócić i nam pomóc, bo w przeciwnym razie trafisz do pudła. - zagroziła.
- Złotko... - zaczęłam zbliżając się do niej. - Myślisz, ze ja nie mam na ciebie haka? Uważasz, że tylko ty masz dowody na to, że handlowałam? Sądzisz, że byłam na tyle głupia, aby nie uwiecznić na zdjęciach twoich wybryków? Skarbie, ty nawet nie wiesz jakie ja mam obeznanie w tym fachu. Więc jeżeli chcesz mnie wydać policji, to zrób to, ale ja zrobię dokładnie to samo z tobą. Nie wyjdziesz z kicia do końca swoich dni. - gdy wypowiadałam te słowa, z każdą chwilą nabierałam coraz większej pewności siebie. Czułam jak od Emily emanuje strach. Strach i przerażenie. Pierwszy raz dostrzegłam w jej oczach coś, co nie było pewnością siebie. Wiedziała, że teraz ze mną nie wygra.
- Będziesz tego żałować! - syknęła, po czym popchnęła mnie, co spowodowało, że upadłam na trawę. Jeszcze przez chwilę obserwowałam szybko oddalającą się postać, kiedy nagle usłyszałam znajomy mi głos.
Muzyka: <klik>
- Sophie? Dlaczego siedzisz na ziemi? Wstawaj, bo mi się jeszcze rozchorujesz. - powiedział William i pomógł mi się podnieść. Zaczęłam otrzepywać się z ziemi. Podczas wykonywania tej czynności, chłopak nie spuszczał ze mnie wzroku, co mi się nawet podobało. Kiedy doprowadziłam swój wygląd do pierwotnego stanu, spojrzałam na szatyna i wzajemnie się obserwowaliśmy.
- Dlaczego się tak na mnie patrzysz? - zapytałam posyłając mu ciepły uśmiech.
- Bo mam oczy. - odpowiedział szczerząc się przy tym, na co tylko przewróciłam teatralnie mymi gałkami ocznymi. - Co powiesz na mały spacerek? - zaproponował z nadzieją w głosie. Nie był pewien mojej odpowiedzi. Bał się, że mu odmówię, jednak nie miałam zamiaru, więc się zgodziłam.
Nie wiem jak to się stało, ale doszliśmy do Hampstead Heath, gdzie skierowaliśmy się na Parliament Hill i siedliśmy na jednej z ławeczek podziwiając panoramę Londynu. Spędziliśmy tam około trzech godzin, rozmawiając i śmiejąc się z różnych wspomnień.
Nagle chłopak niepewnie chwycił moją dłoń. Spojrzałam na niego, po czym od razu puścił moją rękę. Znów chciałam poczuć jego ciepło, więc, aby dodać mu pewności siebie, uczyniłam to samo, co on przed chwilą - złapałam jego dłoń i uśmiechnęłam się do niego. Poskutkowało.
Will przysunął się bliżej mnie, jednak nadal nie był całkowicie przekonany, czy go nie odrzucę.
- Sophie, mam dla ciebie bardzo ważne pytanie... - powiedział stanowczo, gdy tylko się od siebie oderwaliśmy.
- Słucham cię William'ie. - odparłam równie poważnie.
- Czy zechciałabyś mi dać drugą szansę? - zadał pytanie, którego tak bardzo bał się wypowiedzieć. Ze względu na to, że jestem troszkę wredna, postanowiłam się z nim podroczyć, pomimo tego, że byłam pewna swojej odpowiedzi.
- A co ja z tego będę miała?
- Może nie jestem super bogaty, nie jeżdżę Lamborghini, ale wiem, że kocham cię nad życie. Będę spędzać z tobą każdą wolną chwilę, będę cię wspierać, pomagać, pocieszać. Zawszę będę przy tobie i zawsze będę cię kochać. Bez względu na wszystko. - odpowiedział.
- Hmm, po pierwsze, nigdy nie używaj zwrotu zawsze. Ostatnio go użyłeś i stwierdzam, ze krótkie jest to twoje "always". Po drugie, nie szczególnie mnie przekonałeś. - w tym momencie chłopak zachłannie wpił się w moje usta, delikatnie przy tym pieszcząc językiem moje podniebienie.
- No dobra. Niech ci będzie. - powiedziałam z udawaną łaską w głosie.
- Czyli że co? - zapytał szelmowsko się uśmiechając.
- Dam ci tę drugą szansę. Ale ostatni raz, pamiętaj. Nigdy więcej. - ostrzegłam, a Will złożył na mych ustach subtelny pocałunek.
______________________________________________
No siemaa!
Przepraszam, ze nie napisałam tego rozdziału wcześniej, ale nie miałam czasu.
Cały tydzień miałam zawalony sprawdzianami i kartkówkami,
a potem tata zabronił mi siadać do komputera w tygodniu -.-
Jednak w końcu znalazłam chwilkę, aby nadrobić zaległości.
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i czekam na komentarze :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)