sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział 1

Tytuł: "Wyjeżdżam do Londynu"
Perspektywa: Sophie Lawrence
Muzyka: https://www.youtube.com/watch?v=H2-1u8xvk54

Siedziałam na moim ukochanym klifie. Zawsze tu przychodziłam, gdy chciałam pobyć sama, przemyśleć różne sprawy. W mojej głowie znów siedziały myśli samobójcze. A przecież obiecałam sobie, że zacznę nowe życie, że wszystko się ułoży... Jak widać, moja psychika jest zbyt słaba.
Podziwiałam wspaniały widok na morze, plażę, szczęśliwych ludzi, którzy mają dla kogo żyć.
Chciałam zapamiętać każdy szczegół tego cudownego widoku. W końcu to miała być ostatnia minuta mojego życia...
Stanęłam na samym krańcu urwiska. Spojrzałam w dół. Głęboka, lazurowa woda, ostre, duże skały. Nie miałam szans na przeżycie tego upadku. Lepiej dla mnie. Wzięłam głęboki wdech i poczułam jak ktoś mocno chwyta mnie za ramię. Ten gest spowodował, że przewróciłam się na ziemię. Poczułam silny ból w kostce.
Jęknęłam cicho i złapałam się za obolałe miejsce.
- Nic ci nie jest? - usłyszałam lekko zachrypnięty, męski głos. Spojrzałam w górę i ujrzałam pochylającego się nade mną chłopaka. Nie mogłam zobaczyć dokładnie jak wygląda, gdyż mocno świecące słońce mnie oślepiło.
- Nie. - mruknęłam i chciałam wstać, ale ból mi to uniemożliwił. Chłopak kucnął tuż przy mnie. Teraz mogłam zobaczyć jego twarz. Jego uroda nie była tutejsza. Blada cera, kręcone, brązowe włosy, zielone oczy, malinowe usta... Pomógł mi się podnieść. Wówczas zobaczył moją okaleczoną kostkę.
- Musimy to zaopatrzyć. - powiedział z troską w głosie.
- Nie trzeba. - odburknęłam i wyrwałam się z jego uścisku. Doceniałam to, że chciał mi pomóc, ale nie mogłam mu zaufać. Po prostu nie mogłam tego zrobić... Bałam się rozczarowania.
- Słuchaj, masz zranioną nogę. Możesz dostać jakiegoś zakażenia. Idziemy z tym do lekarza. - odparł stanowczo. Wiedziałam, że z nim nie wygram. Uległam mu. Mieliśmy już iść, jednak ból kostki mi na to nie pozwolił.
- Ja nie mogę... - jęknęłam. Wówczas wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego samochodu. Przez całą drogę milczeliśmy. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Chłopak zaniósł mnie do gabinetu lekarskiego. Prosiłam go, aby wyszedł, ale do niego nie docierały moje słowa. Uparł się, że zostanie w środku razem ze mną. Nie wiedziałam dlaczego tak mu na tym zależało. Przecież mnie nie zna. Nie wie kim jestem, jak mam na imię.
Lekarz zdezynfekował moją ranę i wykonał mały zabieg, podczas którego mi ją zszył. Następnie zaopatrzył nogę i podarował mi kule, które za tydzień mam mu oddać.
W końcu opuściliśmy gabinet. Miałam zamiar wracać do domu, ale chłopak mnie zatrzymał.
- Gdzie się wybierasz? - zapytał.
- Do domu. - mruknęłam obojętnie.
- Musimy pogadać. - powiedział stanowczym tonem.
- Musimy? - spytałam z niedowierzaniem.
- Tak.
- Nie wydaje mi się.
Chłopak zignorował moją odpowiedź i chwycił mnie za rękę, po czym pociągnął do swojego samochodu. Zapomniał jednak o małym szczególe, którym jest moja boląca kostka.
- Stój! - krzyknęłam. Ten popatrzył się na mnie ze zdziwieniem. - Noga mnie boli. - uświadomiłam go.
- A tak, przepraszam. - odpowiedział lekko zawstydzony zaistniałą sytuacją.
Zwolniliśmy tempo. Po chwili znaleźliśmy się w aucie szatyna. Podałam mu adres, pod który miał mnie zawieść. Po 5 minutach dojechaliśmy na parking znajdujący się przy mojej ulubionej kawiarence.
- Mówiłaś, że chcesz jechać do domu. - rzekł chłopak, kiedy znaleźliśmy się w wyznaczonym przeze mnie miejscu.
- Nie. Mówiłam, że chcę iść do domu, ale stwierdziłeś, że musimy pogadać. - odparłam bez większych emocji. Chłopak tylko na mnie spojrzał i opuścił samochód. Po chwili otworzył mi drzwi i uczyniłam to samo.
Ruszyliśmy w stronę niewielkiej kawiarenki. Weszliśmy do środka.
Po raz kolejny w tym tygodniu ujrzałam lekko oświetlone wnętrze tej kawiarni. Słabe światło w pomieszczeniu nadawało mu pewnego uroku. Zajęliśmy miejsca koło okna. Po chwili podeszła do nas kelnerka i podarowała nam menu. Zdecydowałam się na karmelowe latte, natomiast mój towarzysz wybrał zwykłe capuccino.
- O czym chciałeś porozmawiać? - zapytałam kiedy złożyliśmy zamówienia.
- O nas. - odpowiedział. Zaskoczył mnie tym, bo nie wydawało mi się, aby między nami było... coś.
- Chyba nie rozumiem. - mruknęłam.
- Sophie, posłuchaj... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Zaraz, zaraz. Skąd wiesz jak mam na imię? Nie przedstawiałam ci się! Kim ty jesteś?
- Właśnie o tym musimy porozmawiać. - odpowiedział. Postanowiłam go wysłuchać. - Nie wiem za bardzo jak ci to powiedzieć...
- Najlepiej tak, abym to zrozumiała, czyli po francusku. - wtrąciłam.
- Wiem, że twoja mama to menadżerka różnych gwiazd. Wiem, że twój ojciec ją bił, nie interesował się wami i wiem, że twoi rodzice się rozwiedli. Wiem też, że uzależniłaś się od narkotyków, papierosów i alkoholu. Wiem, że twój ojciec miał kochankę, z którą ma syna. Ten syn jest w twoim wieku i ma na imię Harry. Harry Styles. Wiem o tobie wiele. Myślę, że najbardziej może zainteresować cię fakt, że to ja jestem twoim bratem przyrodnim. - powiedział. Nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Całe moje życie legło w gruzach... Chociaż nie. Ono i tak było beznadziejne, nie miało sensu. Więc co tam. Nie będę przejmować się taką błahostką. Wiedziałam, że mam brata przyrodniego, a teraz go poznałam. W sumie... spoko.
- Dlaczego mi to powiedziałeś? - spytałam.
- Uznałem, że powinnaś wiedzieć kim jest twój brat przyrodni. Chciałem cię poznać. Osobiście. Chciałem wiedzieć jaka jesteś, jak sobie radzisz. - odpowiedział.
- A co cię to interesuje? Po co ci te wszystkie informacje na mój temat, co? - dopytywałam się prawie krzycząc. Nie chciałam go znać. Był wynikiem rozpadu małżeństwa moich rodziców. To przez jego matkę moja mama mnie olała. To przez jego matkę stałam się taka! To wszystko jego wina! Nie odezwałam się do niego. Nie chciałam wybuchnąć. Wypiłam zamówiony wcześniej napój i bez słowa opuściłam lokal.
- Sophie, zaczekaj! - krzyknął za mną lokowaty.
- Nie odzywaj się do mnie, rozumiesz?! Nie chcę cię znać! Zniknij z mojego życia! Nie potrzebuję ani cię! - wybuchłam. Mówią, że nie należy dusić w sobie emocji, bo to niezdrowe, dlatego dałam im upust. - Nie potrzebuję nikogo, więc odpieprz się ode mnie. - ostatnie zdanie wyszeptałam. Ruszyłam w stronę domu. Chłopak natomiast nie ruszył się z miejsca. Stał przed budynkiem cały czas i patrzył się w przestrzeń. Najwyraźniej zdziwiły go moje słowa. Nie takiej reakcji się spodziewał. Właściwie, to czego on ode mnie oczekiwał? Nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć. Po 30 minutowym spacerze o kulach znalazłam się pod moim domem. Wyciągnęłam klucz z kieszeni w moich spodniach i otworzyłam drzwi.
- Córciu co ci się stało? - usłyszałam głos mamy. Wow, zainteresowała się mną. Ciekawe co jej dolega?
- Nieważne. - mruknęłam i poszłam do swojego pokoju. Zamknęłam go na kluczyk, siadłam na łóżku i włączyłam laptopa. Gdy urządzenie mi się uruchamiało, włączyłam wieżę audio Technics'a. Po chwili usłyszałam pierwsze nuty utworu Pink Floyd - Wish You Were Here. Uwielbiałam to! Kiedy mój MacBook Air się uruchomił, dwukrotnie kliknęłam ikonkę przeglądarki internetowej. Miałam zamiar wyjechać z tego przeklętego miasta, kraju. Przeglądałam różne oferty. Od zawsze fascynował mnie Londyn, dlatego szukałam mieszkań właśnie tam. Po jakimś czasie odnalazłam ciekawą ofertę. Był to całkiem duży apartament, świetnie wyposażony, z pięknym widokiem na Londyn. Tak, to coś dla mnie! Jednak była pewna wada, a mianowicie współlokatorka. Ale w końcu nie muszę się z nią przyjaźnić, no nie? Będziemy dzielić tylko mieszkanie. Spoko. Wysłałam zgłoszenie do dziewczyny, która je zatwierdziła po godzince. No i miałam już gdzie mieszkać. Wykonałam do niej telefon, pogadałyśmy chwilę, po czym zeszłam na dół. 
W salonie zastałam swoją mamę z Tomasem.
- Wyjeżdżam do Londynu. Znalazłam już mieszkanie, opłaciłam przez internet. Lot również. Pozostaje mi tylko zapytać cię o zgodę. - powiedziałam oficjalnym tonem. Mama spojrzała znacząco na swojego partnera i oboje kiwnęli głową na tak.
- Będziemy przysyłać ci co miesiąc 35 tys. funtów, nie więcej. - odparła stanowczo moja rodzicielka.
- Zgoda. - po tych słowach poszłam z powrotem na górę, wyjęłam walizki i zaczęłam się pakować.
Pierwszą torbę zajęły sukienki i bluzki. Druga została przeznaczona na spodnie, legginsy, shorty itd., natomiast trzecia na buty. Wzięłam również mniejszą walizeczkę na kosmetyki. Spojrzałam na zegarek, który wyświetlał godzinę 17:49. O 20:00 mam lot. Spakowałam bagaż podręczny i wzięłam się za ogarnianie swojego wyglądu. Wzięłam szybki prysznic, założyłam czystą bieliznę i zaczęłam się ubierać. Zdecydowałam się na biały t-shirt, błękitną mini-spódnicę, białe converse do kostki i czarny szeroki pas. Na rozpuszczone włosy założyłam czarną czapkę. Jeśli chodzi o makijaż, postawiłam na delikatność. Oczy lekko podkreśliłam tuszem, a usta błyszczykiem. Wybiła 19:02. Zaczęłam się zbierać. Przez rękę przewiesiłam szary cardigan, po czym zeszłam na dół, aby poprosić Toma o pomoc. Mężczyzna wziął moje walizki i zaniósł je do wcześniej zamówionej taksówki. Przed odjazdem pożegnałam się z nim i z mamą. Usłyszałam różne teksty typu: "uważaj na siebie" albo "dzwoń do nas". Na każdy z nich przytakiwałam, bo co miałam innego zrobić?
W końcu wsiadłam do żółtego pojazdu, który po chwili ruszył.
- Aéroport Nice Côte d'Azur s'il vous plait. - powiedziałam i kierowca ruszył.
Na miejscu znalazłam się po około 25 minutach. Mężczyzna pomógł mi wyciągnąć walizki z auta, po czym odjechał. Ruszyłam w kierunku miejsca odpraw. Po oddaniu bagażu i kontroli, w końcu mogłam wsiąść do samolotu. Zajęłam jedno z wolnych miejsc przy oknie. Uwielbiałam podziwiać chmury, które za nim były podczas lotu. No chyba, że niebo akurat było bezchmurne, wówczas oglądałam inne widoki. 
Równo o 20:00 samolot wystartował. Włożyłam słuchawki w uszy i pogrążyłam się w świecie muzyki. Pierwszym utworem, który włączyłam był Pink Floyd - High Hopes. Nie wiadomo kiedy usnęłam.
_____________________________________________

No to jest pierwszy rozdział!
Mam nadzieję, że wam się spodobał ;)
Proszę komentujcie, oceniajcie, czytajcie.
W końcu nic nie motywuje mnie tak do pisania jak wasze opinie.

Tak na marginesie:
wierzycie w tą całą "historię" z Larrym, ustawką, fałszywą Eleanor itd.?
Ja nie do końca. Jest jednak pewna rzecz, która wydaje mi się całkiem prawdopodobna,
a mianowicie Calder.
Widziałam różne zdjęcia i wydaje mi się, że tak na prawdę są to dwie różne dziewczyny.
W końcu na jednym zdjęciu jest ona niższa od Tomlinsona, a na innym jest z nim równa.
Poza tym ta cała sprawa z jej studiami...
Czy my serio byłyśmy oszukiwane przez chłopaków?

5 komentarzy:

  1. Genialny rozdział <3
    A co do Larrego, ustawki i fałszywej Eleanor... To ja już sama nie wiem, co mam o tym myśleć...
    Więc pozostaje mi tylko czekać na następny rozdział ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo fajny, będę czytać ;)
    ogólnie to na początku myślałam, że to będzie kolejny blog w stylu "oh ah zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia " czy coś, ale natychmiast zmieniłam zdanie kiedy harry powiedział, że est jej bratem przyrodnim, tego się nie spodziewałam, świetnie rozegrana akcje, naprawdę mi się podoba ;)
    informuj mnie w specjalnej zakładce "spam" na moim blogu o nowych rozdziałach jeżeli to możliwe ;)
    ~sam
    było by mi także przemiło gdybyście wpadły do mnie i skomentowały ;)
    http://crazyidiotsonedirection.blogspot.com/
    http://w-jednym-kierunku.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Geniusz!!!!! Ten rozdział jest super :D Nie wiem co mam dalej powiedziec, bardzo mi się podoba cała ta historia z Harrym i wgl. Naprawdę mam wielkę nadzieję, że niedługo nowy rozdział ^^

    A co do tej sprawy z Eleanor to sama nie wiem co mam o tym myśleć... :(

    + zapraszam :
    http://nika-my-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :O Jestem w szoku. Zapowiadało się tak bajecznie, miłość od pierwszego wejrzenia, a tu nagle takie ... harry jest jej przyrodnim bratem OMG! Masakra! Jakie to... dziwne ._. Ale świetnie wymyślone. Gratuluję pomysłu ;) Czekam na nn xx
    Co do sprawy z El, to ja tam nie wierzę byśmy były oszukiwane przez chłopców.

    +Zapraszam do nas ^^ -> http://theysaywearetooyoungonedirectionstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jakaś nie w temacie jestem czy co ? :O
    Powiem szczerze, że nic nw o fałszywej Eleanor itp., a w necie nic nie mogłam znaleźć ... No trudno. Może później coś znajdę
    Co do tego rozdziału to jest niesamowity ;* Nie sądziłam, że pierwszy rozdział może tak wciągnąć ;) Strasznie długi, ale było warto poświęć czas,aby przeczytać te cudo ;*
    Czekam na nn i zapraszam do sb na:
    milosc-niejedno-ma-imie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Skoro już te weszłaś/wszedłeś,
to prosimy, zostaw po sobie jakiś ślad.
będzie nam baaardzo miło :)